Patokalipsa - Gdy wracam lyrics

Published

0 191 0

Patokalipsa - Gdy wracam lyrics

[Verse 1: EsZet] Człowieku, mam krzywy chodnik, to pewniak W-Winny, choć motywy zbrodni to brednia W sumie, nie jest przestępstwem w pół dnia się spić Uznać że umiar to mit jeszcze nie umiał tak nikt jak my Spoko, najba, ja stale wybredny Więc dupy wciąż mówiły kurwa aleś ty wredny Wiesz, nie było opcji żebym nie błyszczał Bo tam była moja była, no i przyszła moja przyszła Cięższa opcja trzeba się do-toczyć Oswoić z myślą, jutro dzień ro-boczy Idę jakby pod wiatr, zdobywam Kilimandżaro Z flaszką byliśmy parą i pełną piliśmy parą Z powrotem walczę z powrotem - jak Ali z Holmsem Bez środków, sprzedawcy z nocnych mi zabrali forsę Niemiłe, lecz o to nie trzeba się martwić Zegarek mówi, że już kurwa kwadrans, wychodzę z klatki Gdy wracam, to nie zważam na zbyt wiele rzeczy Zbyt wiele przeczy, że nie będę mieć dziś kaca I każdy gdy wraca, wreszcie ma co nucić Nie wystarczy iść na melanż, jeszcze trzeba z niego wrócić[x2] [Verse 2: Delekta] Siemanko, kurwa, z tej strony Delekta ziomek Wczorajszy podwieczorek - żołądkowa, gruby lolek Gdy wracam z takiem biby marzy mi się jedno człowiek Prysznic, dobra szama no i mecz w telewizorze Rzucam jednym okiem na ławkę przed jakimś blokiem Docieram tam no i siadam, ja nie dotrę takim krokiem Wyciągam wszystko z kieszeń, czas oszacować straty Nie potrafię wytłumaczyć, że w portfelu dwa mandaty Odwiedziłem bankomaty, a banknotów to ja nie mam Pochłonął melanż, czas na esemesy teraz Zamiast do ziomka wysłałem esa do ojca "Ej wpadaj są dwie kraty, jest wóda, kręcimy baty" Chyba czas lecieć do chaty o monopol też zachaczyć Browar skraca kaca, zawsze jak nie wracam Nagle się odwracam, piwo w dłoni otworzone Policja mi znowu inkasuje stówę - koniec [Verse 3: Penx] Gdy wracam wcześnie rano, jest późno by wyciągać wnioski Mówię wrócę wcześniej mamo, a dla niej to kpina, rozkmiń Znów pomyśli - "Szlaja się kurwa po mieście gamoń" Z drugiej strony odpocznie jak zostawię ją wreszcie samą Wracam często do domu, rzadko kiedy coś pamiętam Ciężko w głowie, zwłaszcza wtedy, gdy dopalę skręta Od rozkmin gęsto w głowie, często ślizgam na patentach Kiedyś sobie coś przez to zrobię, ziom taka puenta Z melanżu nie uciekam, a jak tak to gonię szczęście żyję chwilą - i tak zawsze rozpierdolę wejście Nie mówiłem wcześniej bo najczęściej mnie to boli - wiesz gdzie? Kiedy pytam obcych ziomów o drogę w swoim mieście Ciężko się gdzieś dostać, tak aby gdzieś nie dostać Wypierdalam, choć wiem że jak inni - też chcę zostać Wracam jak Molesta, gdy dostaję skrętu w płucach A zwała to jest wtedy, gdy nie mam jak Hemp Gru klucza [Tekst - Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.