Patokalipsa - Raz kozie śmierć lyrics

Published

0 131 0

Patokalipsa - Raz kozie śmierć lyrics

[Hook] Potem mogę zniknąć Potem mogę zniknąć Potem mogę zniknąć Potem mogę zniknąć [Zwrotka 1: Eripe] Siema Miuosh, pamiętasz co to konsekwencje? Coś jakby za bycie frajerem dostać kosę w serce Nosem kręcę na te groźby twoje, beka z łaka Co to za film, że Chewbacca chce udawać 2Paca? Miałeś mi łamać nogi, ty po tym dissie nie dojdziesz do siebie Dalej udawaj, że nic się nie dzieje, a właśnie złamasie ci łamię karierę Tyle lat na scenie i wszyscy z ciebie szydzą Najlepsze co wyniosłeś z rapu, to ten telewizor Mówią, że mi się to nie opłaci i że pewnie dostanę po pysku Co ja mogę stracić kurwa, szacunek na ślizgu? Ty szacunek w cudzysłów weź kiedy mówisz o sobie, litości Wjazd na chatę, łamanie kości, a na trackach tyle miłości Ty powiedz fanom o RKM i co przed kamerą robiłeś, błaźnie Teraz karmisz małolatów gównem, które wtedy zjadłeś Taki z Ciebie Jacka**, typie, na co czekasz? Dissuj nas Szkoda, że raperem jesteś tylko, kiedy widzisz hajs [Zwrotka 2: Delekta] Ej, miły, twoje paranoje mówią jasno Przepaliły ci się zwoje, w głowie światło zgasło Znałem właśnie takich jak ty plebsie Opowiadali baśnie by się przypodobać reszcie Negatywne komentarze posprzątane Na argumenty przejebałeś beef nawet ze swoim fanem Twoje wersje wydarzeń się trochę gubią Podobno nie masz skrzydeł, a poleciałeś grubo Mamy wspólnych znajomych, a ty Kazałeś im wybierać między nami a tobą, co za typ Podobno to my zachowujemy się jak smarkacze Ale czy tak się zachowuje, kurwa, dorosły facet? Mówisz, że Kraków dał ci ciepłe powitanie? Było ciepłe bo cię, kurwa, olaliśmy, chamie Naszym celem nie jest szukanie poklasku Chcemy, by twoja ksywa była synonimem fałszu [Zwrotka 3: Penx] Jesteś mocnym w gębie zerem, typie - taki pogląd Wiesz dlaczego? No bo robisz pytę na okrągło Jesteś definicją zera i wyznaczasz poziom chujni Muszę podjąć tu działanie, bo się ciągle mnożą kurwy Płytką wyobraźnie masz szmato, za to giń Zacznij im dokładać wózki do swoich płyt Bo chcą się wozić na mieście, a mogą skończyć na krześle Bo słuchanie ciebie, kurwa, serio grozi kalectwem Umysłowym, dziwko, jak masz sk**e, to je pokaż Twój rap odpycha nawet ciebie, skoro wciąż się cofasz Choć, skurwielu, zrymujemy coś do słowa "rozwój" Zmieniam rym, wychodzisz ty, skumaj... dobra, nie do rozwój Do potrzebujemy skrzydeł, a tu pasuje panczlajn Ich potrzebujesz, bo w głośnikach latasz po gimnazjach Nowe światło, widzę ciemność, co gimbaza powie? Wciskasz im ciemnotę, a Edison się przewraca w grobie Tytuł to wiadomo, zatuszować chujnię pragną Się wydało w końcu najciemniej jest pod latarnią Dorosłeś do rapu też, bardzo prawilnie Przez tych fanów powinni cię skarżyć o pedofilię Strasznie przykre urosło to do takiej skali Że gdy ty płodziłeś wersy rodzili się twoi fani Spora przepaść, pora przestać bo z grubsza padaka Twoje wersy to, dla tępych cip, instrukcja jak płakać [Hook] [Zwrotka 4: Eripe] Nawet twoi fani mówią mi już: "Pogrzeb Miuosha" Ja z uśmiechem pytam ich: "Po co brudzić ręce" Dzwonię do Empiku, zamawiam Pogrzeb Miuosha Miła pani mówi mi, że do tygodnia będzie Nazwałeś się panem, doskonale, goń do Pacanowa Widzę capie, że mitologia to twoja słaba strona Odcinasz kupony, że mamy polot cie boli bardzo Nie rozumiesz, że tu liczy się honor nie honorarium Zabraniasz ludziom nagrywać z nami, ty lepiej hamuj nerwy Kto jest z tobą? Kurwa street credit? To masz jak Jaruzelski Obiecywałeś, że mnie odwiedzisz, chciałeś telefon, teraz żałuję Bo jesteś najpaskudniejszą szmatą jakiej kiedykolwiek dałem numer Lamentujesz teraz, nie chcesz beefu, spoko w sumie Wstyd to nie posty na fejsie, tego nie usuniesz Postawie ci pomnik, to twoja publika będzie dumna Pato zjadło cie, wysrało i znów ulepiło z gówna [Zwrotka 5: Delekta] No i co powiesz fanom? Jak bardzo ich szanujesz? Stawka sześć koła, brakowało kilku stówek Dziesięć minut przed koncertem nasza gwiazdka rzecze "Całe sześć koła albo nie wychodzę śmiecie" Dobrze wiedział, że jest chujowa frekwencja Inni to rozkminili tutaj props dla Siwersa Zakochany w sobie kundel, ego większe niż wieża w Dubaju Więc trzeba cisnąć go w kurwę Reggae, Trueschool, Newschool, populista Wkrótce Miuosh numer jeden na popu listach Jak chcesz być autentyczny wreszcie? Skoro kurwa nawet nie masz szacunku u siebie w mieście Zamykam temat, bo jebię mnie błahostki I jedno wiem na pewno, już nie przybijemy piątki Wszyscy wiemy, że jesteś na scenie incognito Pozdrawiam, Miuosh hipokryto [Zwrotka 6: Penx] Patrzę się na ciebie, no wiadomo beka z typa Śmieję się na twym pogrzebie, też wiadomo beka, stypa Nawijałeś o jedynce, że blisko do zera Pisząc linie masz chyba zbyt blisko do ksera Gówno wiesz i się przeliczyłeś za to Od jedynki blisko jest do dwójki, ty obsrana szmato Matematyk, niedzielny raperze odpuść już Twoje obliczenia niezłe, najebałeś ośmiu w dwóch? Ja nie liczyłbym na siebie mając twój iloraz Że stałeś za ochroną to już zapomniałeś dodać? I że podbiliśmy w trójkę, to też zapomniałeś dodać? I że wyszedłeś na kurwę, to też zapomniałeś dodać? Masz się chyba za gangstera, patrz w oczy faktom Cosa nostra, tylko pierwszy człon jest zgodny z prawdą Kto się chował za kobietę, jak żeś to rozkminił? Jak to mogłeś widzieć patrząc na plecy goryli? Masz hajs z rapu, bardzo fajnie choć to niezły bezsens Jak to jest, że my nie, a przy nas biedny jesteś Podziemie rozlicza, rachunek sumienia zmów Choćbyś zarabiał miliony szacunku nie kupisz tu [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.