O.S.T.R. - Bez outra lyrics

Published

0 306 0

O.S.T.R. - Bez outra lyrics

Czy znasz taka krainę bez slangu osiedli Force one'ów, dunków, jordanów, new air'y Bez mic'ów, DJ'i, vestax'ów i sceny siuwaksu Co zmienić może nastrój w poezji? Nie ma tu tekstów, ni zwrotek i wersów Nie ma projektów, od plotek szyderców Bez producentów, MPC sampli, innego sprzętu Bez raperów z LA, brytyjskiego akcentu Super stary dres, tego tu raczej nie ma Nie znajdziesz tu łańcucha ze znakiem Volkswagena Tego nikt tobie nie sprzeda, się nie da - zapomnij Nie ma Rolex'ów o cenach zawrotnych Nie ma emocji przy bitwach b-boy'i Nie gra tu żaden chyba bit dla łakomych Nie ma swingu, rymów, rytmu Jak i szokujących ludzi w świeżym stylu pomysłów Bez bagi jeansów, graffiti na PKP Beat-box'ów, gdzie bębny łączą sk**s'y z tematem Odczuwasz stratę? ty z tego piekła ratuj Ten świat by był dziwny gdyby nie było rapu Czy znasz taką krainę, gdzie nie ma zła i dobra Nie nazwałbyś odjazdem to co byś tutaj spotkał Nie ważne, rozpoznasz to po oczach bynajmniej I nie wiem jakbyś chciał u nas złota nie znajdziesz Nie ma prezydentów tu, nie czai się żaden w powietrzu wróg Nie znany jest tu głód, choć też nie perfum smród Inteligentów chłód, bez samolotów, aut, znaczy jebanych czterech kół Nie ma tu bloków, kamienic, podwórek Tanich dziwek za wino i agresji, uwierz Nie ma klubów zajebanych neonami A w nich nie ma już Ken'ów i niedoruchanych Barbie Nie ma kłamstwa i prawdy, morderstw i narodzin Nie ma chamstwa, pogardy, jak i odstępstw w przyrodzie Nie znajdziesz tu sejmu czy senatu, tym się nie przejmuj brachu Nie ma projektów bogatych biedaków Kumatych prostaków, mądrali, idiotów Nie ma kontrastu z Taj Mahali do squat'ów Nie brak ci bloków, czy prawilnych wariatów Kto o tym by wspominał gdyby nie było rapu Odnajdź to, brat, wewnętrzną siłę Tak by iść przez życie jak nasi rodzice Patrz, te same ulice, na nich znajome mordy Bałuckie okolice, mam braci, jestem spokojny Gdzie biegniesz? tam gdzie hajs i przepych? Już na pierwszym demo mówiłem - nie bądź ślepy Weź zadbaj o swe dzieci, prezent ich nie wychowa Za późno będzie jak poleci w melanż, wódę, towar Ten świat jest nasz, o niego zadbaj Posegreguj śmieci i biednych podokarmiaj Jak tego nie ogarniasz to czas wziąć się w garść Gdzie się podziejesz wariat jak rozjebiesz ten świat Mamy tą wolność w nas i mamy siebie Moja kobieta, ja, rodzina, przyjaciele Kiedyś u nieba bram staniemy, mocno w to wierzę Prosto przed siebie, bez lipy i uprzedzeń (x2) Mamy tą wolność w nas, cały świat Jak i czas za ten rap Jedna miłość, jeden cel, miasto, kraj Tutaj bogactwem jest ten naturalny haj Daj mi ten bit, a z nim odpłynę Nasze życie, nasz film, chwila prawdy w tym kinie Ja nie widzę w nas nic, cię ten zaszczyt ominie Bycia wyżej niż dziś każdy brat być powinien Odnajdź w tym sens, kochamy mieć (milion) Kochamy seks (z biblią) wciąganych krech (ilość) Wciąż mamy gdzieś (pijąc) co z nami jest (?) Kochamy stres żyjąc chwilą bez imion Czy tak ma tu być? proszę odpowiedz Czy musi naszym dzieciom chodzić proszek po głowie W tej epoce to człowiek znaczy mniej niż kołek Co całe życie jeździ, pieprzy i pierdzi w stołek Nie chcę tak żyć, weź to rozgłoś A tych frajerów wypierdoliłbym na pewno w kosmos Niejedną zwrotką płynie frustracja z bloków Brat tu nie potrzeba nam w tych miastach proroków

You need to sign in for commenting.
No comments yet.