Dobra, nie ma bum-bang sratatata Szatan opanował znów ten lunapark Trzeba tłumacza wam tu Próg wyłamanych zamków Nie daje odetchnąć miastu Powiedz co nas ku temu pcha wciąż? Jak obce nam szczęście i na świat te lekarstwo Masz zmartwień patrol, on w dobie pułapką To on swoje wydał, bo bagno znów zakończone salwą z ust, zero skruchy Psie prosto w pysk, ni w chuj tu dzielnica Bałuty Nikt życia nie wróci, nikt czasu nie cofnie Pierwszy strzał za koszulkę, drugi za konopie Kocham ten kraj, jak Chopin, ziom bez różnicy W blokach pęka, jak stopień, fuks - to z ulicy Czujesz luz, luz to mój patron Gdy stoję sam przeciw stu, niczym Rambo Wierzę w cud, tak jak w to państwo By każdy mógł poczuć szczęście, chociaż raz, bo... To jest nasze, miłość dla bliskich To jest nasze, szacunek i instynkt To jest nasze jak honor, duma, serce Czyli wiara, której nie spieniężę To jest nasze, miłość dla bliskich To jest nasze, szacunek i instynkt To jest nasze jak honor, duma, serce Czyli wiara, której nie spieniężę Temat do stresu Niemal na wdechu się tu to tamto Czy jak perpetum marnych poetów sto Kres zresetuj, trop, puent velvetu nie ujawnił Głupi jest ten, co szkołę widzi w armii Będąc modnym, jak Kalvin Twierdząc po czym w anarchii Ideał tkwi w idealnych, jak krwi znak Kolejny piórem zygzak płonie zig-zag Klonem filtra, spadająca iskra Myśli próbuję odzyskać, jak pozycji kilka W komixie żyć ta chwila by mogła Szelestem na wznak w rejestrze prawda Czyli kłamstwo spod korony godła Sorbony, morda, taką którą rozpoznasz Stop, odnajdź, jak szukasz święty spokój Idealnie piękny pokój Wannę, dźwięk hip-hopu, sample Nie w tym widoku uparcie Coś znów nerwy szarpie, jak strun srebro Kennedy kwartet, szum pewno nie zmieni barier Tłum ludzi śmiesznych, jak Hanna-Barbera A tu kamera, stu kandydatów na biznesmena roku I kinder ściema, czyli reszty tu niepokój To jest nasze, miłość dla bliskich To jest nasze, szacunek i instynkt To jest nasze jak honor, duma, serce Czyli wiara, której nie spieniężę To jest nasze, miłość dla bliskich To jest nasze, szacunek i instynkt To jest nasze jak honor, duma, serce Czyli wiara, której nie spieniężę Sztuka, jak Tai-Chi, ej, szluga daj mi Hanki Bielickiej nie oszukasz na podróżach Jak mnie opóźniając orgazmy, to drażni Pierdolone przechwalanie i brak wyobraźni Jestem normalny, testem formalnym jest tu Farmazon projektów, niby werbalnych Na miejscu ich sam bym zeskoczył ze skarpy Do dźwięków samby Wygrany przez Cartrige z głupią miną, jak Garfield W świecie domkowych balbin Ze sportowych audic, ktoś talent dał mi Więc piszę, terapia zmysłów, słyszę Terapia zysków, styczeń, nie ma jak syf tu Idę i te same pyski na tym samym boisku pobliskim Wyścig, o czym ty mówisz? To nie licealiści generalnej próby Choć generalnie stówy nikt w portfelu nie ma Jeśli ma portfel, kwestia zubożenia I co jest szczodre według sumienia? Wiedza w genach wyprzedza schemat Poza miłością nic nie mam Rozumuj, nie z kamienia płynie w nim krew Nie gin-bin, moje życie i rap niczym s**y stringi To jest nasze, miłość dla bliskich To jest nasze, szacunek i instynkt To jest nasze jak honor, duma, serce Czyli wiara, której nie spieniężę To jest nasze, miłość dla bliskich To jest nasze, szacunek i instynkt To jest nasze jak honor, duma, serce Czyli wiara, której nie spieniężę