Lepiej być nie może, to normalne o tej porze Nie przejmuje się kłopotem by nie jechać bo złym torze Choć czas mi nie pomoże, może jest wytłumaczeniem Dlaczego słowa ranią, tego już nie zmienię Teraz stare pokolenie umiera z niebytu Masz oldschool we krwi człowieku, poczuj smak zachwytu Jak widzisz jestem, byłem i zawsze będę System nie zatwierdził zmiany, pozostałeś w błędzie Nadeszło spięcie, pstryk i zgasło światło Lecz mimo ciemności, w głowie wciąż mam jasno Nocą te miasto, wieżowce, nad nimi chmury Ta muzyka uzupełnia klimat tej kultury Lata mijają latami, latamy jak ptaki nad nami Ukryci między słowami, słowa za antenami Dziś zalani, zalani potem zmieszani z błotem Mimo to mamy siłę mierzyć się z kłopotem I te dwa stany, bez zmiany, poukładany jak witraż Słowem zamknięty między czasem a Twoimi oczyma Artyzm to pryzmat, ja widzę więcej, choć nie ma sensu Zmieniać płytę za płytą szukając podtekstów Wchodzę przez życia trybunę na uszach na luzie track To miasto zmienia się w oczach mieni się ilością barw To nie jest fikcja, to jak talizman, czy stereotyp? Być normalnym jak inni, pieprzysz znów głupoty Zamykasz oczy, sukces zamyka życie Biegnę tym szlakiem po omacku nie mam żadnych życzeń Tylko nadzieja w sercu, panika nie zna granic Widzę tą pustkę między światem a Twoimi źrenicami Łączę się z konstelacjami gwiazd widząc odbicie siebie Czy ten gość to ja? Naprawdę nie wiem