Michał Sobolewski, ur. w 1977 roku w Szczecinie. Raper, którego osoba łączy początki hiphopowej sceny szczecińskiej z jej najnowszą historią. Jedna z najbarwniejszych postaci w środowisku, lubiany zarówno przez najmłodszych słuchaczy, jak i przez osoby w wieku zbliżonym do niego. Obok Chady i Borixona to on zaliczył najbardziej spektakularny powrót do rapu po wielu latach przerwy, pomagając definiować w Polsce newschool. Pochodzący z biednej rodziny artysta w 1998 roku został członkiem zespołu Uquad-Squad, a rok później trafił do formacji Snuz. Grupa miała już na koncie ogólnopolskie wydawnictwo, płytę „Razem”, i niemałe grono fanów nie tylko w rodzimym Szczecinie. Sobota pomógł w nagraniach drugiego longplaya Snuza „Towar to sprawdzony maksymalnie czysty”. Płyta ukazała się w 2000 roku nakładem RRX. Pomimo niezłego przyjęcia materiału w zespole nie działo się najlepiej i z końcem roku zawiesił działalność. Wówczas rozpoczęła się też wieloletnia przerwa Soboty w aktywnym rapowaniu. Sobolewski niezbyt chętnie wraca do tej pauzy i jej przyczyn. – Była spowodowana życiem z dnia na dzień, głupotą i lenistwem. Wróciłem do muzyki, bo Wini tworzył ekipę rapową, wcielił mnie do niej i tak to trwa do dzisiejszego dnia. W 2005 roku Sobota dograł się gościnnie do płyty formacji Projektanci, ale jego powrót z prawdziwego zdarzenia przypada na lata 2007-2009, gdy nie tylko pojawiał się na albumach innych artystów czy też kompilacjach, lecz rozpoczął również pracę nad własnymi wydawnictwami. Pierwszym z nich był mixtape „Urodzony by przegrać, żyje by wygrać” wydany niezależnie w lutym 2009 roku przez StoProcent Records. Dla Soboty był to ważny moment, a tytuł materiału pełnił rolę manifestu. – Jak najbardziej odzwierciedla moje życie i na pewno motywuje, ponieważ start nie zapowiadał wygranej: w pieprzonej starej kamienicy, w rodzinie robotniczej. Nie oszukujmy się – nie jestem obdarzony talentem naukowym ani sportowym. Szczytem moich możliwości było ukończenie szkoły zawodowej fryzjerskiej, a w związku z tym, że nie jestem człowiekiem delikatnej natury, ostatecznie okazało się, że nie po drodze mi z tym zawodem. Wykonywałem więc milion innych zajęć: od ciężkiej harówy w stoczni, poprzez latanie na streecie, aż do robienia muzyki i pracy w firmie StoProcent. Ostatni etap okazał się trafnym wyborem – szczerze wspomina Sobota. Oficjalnym debiutem rapera był „Sobotaż” z października 2009 roku. W chwili wydania tego materiału autor miał już 32 lata. To w rapie dość zaawansowany wiek jak na początek solowej kariery, ale Sobota nie miał w związku z tym wielkich obaw. – Nie zastanawiałem się nad tym. Po prostu chciałem robić muzykę, dawało mi to szczęście i tak jest do dzisiaj. Rozkminianie krytyki i obaw nawet nie przechodziło mi przez głowę – mówi. Longplay przyjęto bardzo dobrze. Nowoczesna warstwa muzyczna wyprodukowana przez Matheo okazała się idealnym polem do raperskich popisów Soboty, który z polotem przeniósł na polski grunt stylistykę hiphopowego południa USA. Jego teksty nie były miejską poezją, lecz popisem stylowej bezczelności, pewności siebie, manifestowały przywiązanie do życia zgodnego z ulicznym kodeksem zachowań, a przy tym przedstawiały iście sarmackie zamiłowanie rapera do używek i balowania. Szczecinian chętnie korzystał z podśpiewywania, stąd bardzo melodyjne refreny, które błyskawicznie zapadają w pamięć. Utwory, takie jak „Tańcz głupia”, „Stoprocent 2” czy „Upić się warto” zyskały ogromną popularność w całej Polsce, nic więc dziwnego, że Sobotę wielu słuchaczy i dziennikarzy uznało za najlepszego debiutanta 2009 roku na rodzimej scenie. W ślad za tym poszły zaproszenia do gościnnych nagrań. Sobolewski rapował m.in. na płytach Vienia, Kalego, Chady czy Donatana. Zwieńczeniem wielce udanego powrotu rapera na scenę był mocno wyczekiwany drugi solowy album „Gorączka sobotniej nocy”. Materiał ukazał się jesienią 2011 roku i trafił na ósmą pozycję OLiS. Był to kolejny bardzo udany efekt współpracy Soboty z Matheo, który wyprodukował też trzeci materiał rapera, album „X przykazań” z grudnia 2013 roku. Było to pierwsze koncepcyjne dzieło w jego karierze, odwołujące się oczywiście do dekalogu. Na potrzeby longplaya zarejestrowano wykonania chóru, a Maciej Cybulski wykonał w szczecińskich świątyniach partie organów. „Konceptualne dzieło szczecińskiego rapera nie zyskało takiego odzewu, jakiego można by oczekiwać. I chyba słusznie. Ambitny pomysł nie trafił na podatny grunt. Choć Matheo na «X przykazaniach» dwoi się itroi, jego wysiłek niweczony jest przez co najwyżej przeciętną dyspozycję gospodarza” – surowo ocenił materiał Karol Stefańczyk w recenzji portalu CGM. W ciągu zaledwie czterech lat od powrotu na hiphopową scenę Sobolewski stał się jednym z najpopularniejszych raperów w Polsce. Chociaż jego osoba, podej- ście do życia i wybuchowy charakter budzą liczne kontrowersje, wypełnione sale koncertowe w całym kraju i prawie 600 tysięcy fanów na Facebooku nie pozostawiają wątpliwości co do pozycji Soboty na scenie. – Wszystko następowało stopniowo. Za każdym razem, jak wypuszczaliśmy kolejne klipy i utwory, zainteresowanie moją osobą wzrastało. Przy częstym zażywaniu różnych rzeczy wzrasta też tolerancja na nie, tak było i w moim przypadku. Nie było tak, że nagle z totalnie nieznanej osoby stałem się mega sławny. Ani dziś nie czuję przytłoczenia sławą, ani wtedy nie byłem kimś zupełnie nieznanym – podsumowuje Sobota.