[Zwrotka 1] Mam w sobie dużo bólu, ja i świat to antonimy Wierzyli, że uda mi się wybić - spadłem z trampoliny Nie zależało mi, czuję mało winy Przeznaczone mi jest wyciskanie krwi z małżowiny Moja droga wije się jak wąż w płomieniach Czułem wyrzuty, to nie był mój błąd, to błąd sumienia Chcieli mnie zmienić, byli blisko, ale w środku wiedziałem Że kurwa nie da się, gdy jestem nimi nie ma mnie Jestem wytworem niespełnionych marzeń innych, ich Palce mnie szukają, gdy nie mogą znaleźć winnych, nie Jestem kozłem ofiarnym, jestem Dionizosem Gdy szaleńcy słyszą głosy, któryś z nich jest moim głosem Moja dusza dusi się w ciele; klaustrofobia Chciałaby stanąć jak Jezus nad Rio; Miasto Boga Moje mięśnie pośród ludzi wyją; lykantropia I zaczyna się pierdolić wizja w moich oczach, lecz [Hook] x2 To nie moje ręce trzęsą się znów Nie moja nienawiść tryska z arterii To mój wstręt, który zmienia się w To mój lęk, który zmienia się w (Carrie, Carrie) [Zwrotka 2] Wkurwienie sięga zenitu, nastrój osiąga nadir Pęka skala amplitud, antidotum brak I zanim strawi od wewnątrz istnienia męka Moje trzewia, nie moja krew na mych rękach znów ubarwi wydarzenia Wybacz, nie mam złych intencji, jestem tylko medium Spłacam społeczeństwu dług zaciągnięty na tym dziecku Które ciągle czuje ból co krąży w krwiobiegu jak drzazga I dopiero na zgliszczach systemu przyjdzie ataraksja Ten świat jest stary i chory, mam litość; eutanazja Grzeszników kanonizuję armatami - święta racja Ostatni koncert na Madison Square Garden Mów mi anty-Edison i żegnaj się ze światłem Zabieram ze mną cię w ciemność, chcąc nie chcąc Dziś poczujesz na własnej skórze to piekło Byłem dla nich przedmiotem i nie chcieli mnie za- -Akceptować, zamiana ról; telekineza [Hook] x2