Lukasyno - Kochają, nienawidzą lyrics

Published

0 103 0

Lukasyno - Kochają, nienawidzą lyrics

[Zwrotka 1: Bezczel] Jedna nas kochają, drudzy nienawidzą Często nie znając oceniają nas po tym co widzą My to uliczni poeci, artyści, bandyci Dzieci ulicy odlane w betonie róże, kwiaty zła Diamenty, szmaragdy, perły, kryształy, karaty A te słowa zostawią na nich ślady jak stygmaty, sprawdź Piszemy o tym co na co dzień spotykamy tu O tym na zwroty, tę krew i poty wylewamy spójrz Zwarci, gotowi do walki młodzi zdeterminowani Zdemoralizowani chuligani dla nich Zamilcz jesteśmy wybrańcami, rewolucjonistami Na lewo tu prawo i sprawiedliwość wymierzamy sami Twarda prawda codzienności proza Bo gdy piszę wersy sąsiad przypierdala Prozac Wchodzę na bit by zabić nienawiść i zawiść Nabij karabin rap łzawi, krwawi Za swój gniew nie krew przelewam tylko atrament Od zawsze byłem, jestem, będę, artystą na amen [Refren: Bezczel x2] Przez jednych okrzyknięci artystami Przez drugich nazywani bandytami, zamilcz, zamilcz Nasi fani, fani, to dla nich, dla nich Ten podwórkowy hardcore gramy, gramy [Zwrotka 2: Poszwixxx] Jedni nas kochają, drudzy nienawidzą Często nie znając oceniają nas po tym co widzą Szydzą, drwią, pierdolą głupoty My to wariaci, pielgrzymi życia, talenty bez floty Zepsute pomioty donoszą: rysy, łysy, szary dres (szary dres) Jeden chuj czy frajer czy pies Od dziecka gniew w nas, buntownicy z wyboru SB'cka krew w was, stado starych bachorów Twierdzą, że nie mamy tu prawa oddychać Błazny, dla których słowa Rydzyka są ideą życia Według nich jestem bandytą, złodziejem Raczej miejscowym buddystą, artystą, koneserem I gdy robię bit społeczniaków to męczy niesamowicie Ściska baniak od rana (sub-ba** na ciężkim beacie) Jedni nas nie trawią, inni szanują Oceniają z góry, przybijają piątkę albo prowokują [Refren: Poszwixxx x2] [Zwrotka 3: Ede] Jedni nas kochają, drudzy nienawidzą Często nie znając oceniają nas po tym co widzą Co epizod winią nas za pasję i pracę Ich skryte marzenia to żebym spoglądał zza kratek, ej Karmię te podwórka rapem, a niektórych wkurwia to Kiedy patrzą w moje oczy [?] bzdury, furia, zło Gdzie? kto? czemu? co drugi blok to samo Nienawidzą, kochają, rap uzależnia jak Ketanol Karty rozdane już, już nas nie powstrzymają Niech to grają, słuchają ulice, niech mnie mają za bandytę Banitę liter z bitem zbitych w całość Jak się budzą w nocy jedyne co budzą - żałość W ten deseń uderzę, po co rozpaczać nad losem Krytykę kruszę, proszę jak proszek mym nosem Wnoszę świeżość w grę, mrożę w żyłach krew B.S.T.O.K. Fabuła, Luka N.O.N [Zwrotka 4: Lukasyno] To podwórkowy hardcore To krew, pot i łzy Tu nic nie przychodzi łatwo Tu ulica drugą matką To rewiry gdzie nikt nie zapuszcza się z pełną sakwą Reggaeton, moją mantrą Spowiadam się przed Bogiem w ręce z długopisem, kartką Ci co zbyt wiele pragną Nie wiedzą, że bogactwo jak bagno dla słabych zasadzką Ciężko harowałem na to by żyło mi się lepiej To nieprzespane noce i setki wyrzeczeń Pamiętaj zdrowia ci nie zwróci hajsu pełna kieszeń Dbaj o dobre imię, tego nikt ci nie odbierze To Fabuła, N.O.N. Koneksja wschodni front Białostocka szkoła, reggaeton, poczuj to Bandyckie flow, 220 Volt Słabi spłyną z prądem, my idziemy pod prąd [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.