Porwaliśmy się na Zdobycie wielkich gór Herosi z dawnych lat Służyli nam za wzór Przez niebotyczną grań Pieliśmy długo się Niejeden odpadł tam Znajdując w dole śmierć Po drodze hulał wiatr I sypał w oczy śnieg Paraliżował strach Odbierał zmysły, lęk Lecz nie ustawał nikt Nawet w godzinie złej Zaciskał pięści i I ze śmiechem wołał 'Hej Przepięknie jest Tylko tlenu mniej Przepięknie jest Tylko tlenu mniej' A prowadziły nas Nadzieja, wiara, złość Bo tam na dole zła Na prawdę było dość I warto było iść Do góry wciąż się piąć By z sobą wreszcie być By przestać karki giąć I w czas wędrówki tej Był każdy z nas jak brat Choć nie obyło się Bez wiarołomnych zdrad Lecz nie ustawał nikt Nawet w godzinie złej Zaciskał pięści i Ze śmiechem wołał 'Hej Przepięknie jest I tylko tlenu mniej Przepięknie jest I tylko tlenu mniej Przepięknie jest I tylko tlenu mniej Przepięknie jest I tylko tlenu mniej' Aż po tysiącach prób Przez przeraźliwą biel Opłacił sie nasz trud Osiągnęliśmy cel Czuliśmy bicie serc I pod stopami szczyt Gdzie pewne było, że Przed nami nie był nikt Lecz nie odezwał się Tym razem żaden śmiech Bo wszyscy padli tu Zajadle łapiąc dech I dziwny jakiś był Zwycięstwa słodki smak Minęło parę chwil Aż ktoś wychrypiał tak: 'Przepięknie jest I tylko tlenu brak Przepięknie jest I tylko tlenu brak Przepięknie jest I tylko tlenu brak Przepięknie jest I tylko tlenu brak'