L.U.C - Odmieniając Się Przez Nibyprzypadki lyrics

Published

0 192 0

L.U.C - Odmieniając Się Przez Nibyprzypadki lyrics

L.u.c: h*mo sapiens suma sum cech Mętlik, 4 minuty na to by odnaleźć drogi Swej sens w czasu wszech Pętli, Grzech tętni tu tam harmonia lutni Eksplozja miłości wybuch atomowych wyrzutni Naturą piękni, okrutni, ledwie ulepieni maturą A już niczym sputnik wysłani w życia kosmos Skutki nie ma tu nawet dwóch dni na te tony Pytań ozterek i wewnętrznych kłótni Którędy? Tu przyjaciele tam mendy? Te same błędy kłęby myśli w butli W uszach sekund klik, ten klik Wciąż grunt im spod nóg fik mig i znów mętlik, Nieraz wymiękli w labiryncie opcji Chęci i obietnic Który bóg im oświetli Drogę przez kolorowy śmietnik, Tylu tu w luksusie smutnych. Zmanipulowanych wychowaniem wędlin Biedni nie na ten dek wsiedli A przecież w każdym z nich ukryty skarb się tli, Oto to to fakt tatata ba kteria na preriach dna Ma zakodowany trak tu projektor, predyspozycji takt Jako życiowy wektor, o którym nie powie w tivi lektor Oto boski szmaragd, patrz kosmos to jeden wielki znak zacz Nij szukać siebie choćby 1000 lat a potem skacz W bezkresie swój byt spełnieniem skromnie zaznacz Ref: życie odmienia się przez tajemne przypadki, Krótkie spięcia, przeczucia, urwane kładki, Życie odmienia się przez tajemne przypadki, Symbole, znaki, wzloty, nagłe upadki, Życie odmienia się przez tajemne przypadki, W oceanie dróg nieświadome statki Rahim: Żył sobie raz pewien osobnik, Który na przekór insomnii Szedł po swój pomnik Szukając pochodni wydeptał chodnik Podeptał ogniwa nader logicznej zbrodni Poczuł podryw ziemskich pragnień hordy Ordynarnie wyjętych spod eskorty Fortyfikacją swego ego na 2 fronty Dechami zabił wgląd na nowe horyzonty Był sobie raz pewien ludzik, Który śnił słodko z nadzieją, Że się nie obudzi Choć maluczki pragnął czuć się jak ci duzi Lecz Nie patrzeć, nie słuchać, nie myśleć, nie mówić I tak brnąc labiryntem wkroczył w tunel By za winklem mroczny ujrzeć strumień Tam generalnie zapomniał o swej dumie Sam po omacku wyruszył piorunem Ściany posłuzyły mu za opierunek Cwany przed siebie obrał kierunek Plany obrazował odręczny rysunek Marzył by ujrzeć łunę wydaną przez lunę Brnąc wygrywał potyczkę za potyczką Tnąc wskazówki napawał się czystką Nie wiem czy był zawod-niekiem czy -niczką Niestety tunel okazał się ślepą uliczką.

You need to sign in for commenting.
No comments yet.