Kris Scr - Nie Wiesz Komu Depczesz Kwiaty lyrics

Published

0 290 0

Kris Scr - Nie Wiesz Komu Depczesz Kwiaty lyrics

[Verse 1] Twój i mój to te dwa światy, nie wiesz komu depczesz kwiaty Ja płynę na pełnych żaglach, ty szukasz jak żeglarz mapy Zamyśliłeś się? Wypadła? Wiesz już ile sprzedasz na tym? Wyrwij łeb z imadła gdy ci robię cmentarz z chaty! Malują pejzaż armaty, składam stelaż w statyw A ty biegasz za ogonem, myśląc "Kurwa, gdzie mam patyk?" Mam dotyk jak narkotyk, którym to obdzielam szmaty Gdy wchodzą mi na ogrody a mają jak węglarz łapy A mają jak węglarz buty, myślą że da się na skróty Zdeptają pelargonie - wystawię ich na czas próby Jeśli ruszą dalie, malwy - będą szli tak do Kalkuty Skręcą w hibiskusy, zabalsamuje ich w druty Każdą z nich mam tu za córkę - sam sadziłem ziarna w ziemi Idąc drogą przez nasturcje - poczują jak z gardła w przełyk Przelewają się konfuzje, za nasturcje mam arszenik Za irysy i magnolie uczynię z nich Makiavellich [Hook] Urodziłem się odmieńcem, kotłowało mi się w księdze Już jak byłem niemowlęciem, babka splatała mi wieńce Pewnie po niej mam dryg w ręce - tutaj przytnę, tam wykręcę Witam Cię w moim ogrodzie, dekoruję kwiaty mięsem Urodziłem się odmieńcem, kotłowało mi się w księdze Już jak byłem niemowlęciem, babka splatała mi wieńce Pewnie po niej mam dryg w ręce - tutaj przytnę, tam wykręcę Witam Cię w moim ogrodzie, akrobata dziś jest księdzem [Verse 2] Lubię paletę odcieni w dominującej zieleni Moja praca kwitnie z ziemi z jej czerni i kamieni O nich mogę poematy, a o głupcach pisać treny Głupcy jak na ironię - najpierw idą w chryzantemy Beztroska rola frezji, rzecz boska jak ją znaleźli Poczują, że kwiat nie śpi, jak przegnity zapach pleśni Zignorowali ślad ścieżki, nie wyjdą gdzie raz weszli Przez cmentarny szlak procesji będą bić im dzwony frezji Mam tajemny kąt w ogrodzie, tam gdzie aury bezwonne I jasnoty purpurowe, na łonie natury wolnej Biorę ich dusze bezdomne, w podróże na wpółprzytomne Gdzieś w podziemia dźwiękochłonne. szarpać struny bezbronne A gdy po sesji wieczornej wycieram buty ze wspomnień Moje ruchy są dostojne, precyzyjne i spokojne Myję dłonie, patrząc w myślach na krokusy i begonie Jestem gotów gdy ponownie smak pokusy przyjdzie po mnie [Hook] [Verse 3] A do K do R do O do B do A do T do A tu Jak tornado przed robotą - dekorator wnętrz, chłopaku Nie ignoruj tego gradu, tylko boss ma siedem żyć, bo Ja to syn ślepego trafu, dziś połowa będzie pić wosk Nie rozumiesz? Te ogrody to dzieło mojego życia Umrą tu beze mnie, jak bez wody, słońca i księżyca Nim dojdę do Golgoty, zanim będziesz mnie rozliczał Niech nie przyjdzie Ci do głowy, grzebać w moich tajemnicach Nie chcę między te roboty - to klasa niewolnicza Wole kiedy pachną kwiaty, wiem, że bym bez tego zdziczał Ich leniwe aromaty ... dla Akrobaty różnica Dla Ciebie to tylko ślady, bo chuj kładziesz gdzie granica Ja bruk kładę gdzie tchawica, chuj na te człowieczeństwo Nie szanujesz? Się odzwyczaj - gdybym deptał twoje dziecko Ciągle byś tak niedowidział? Szedłbyś na ostateczność? Dla mnie dlatego to zwyczaj, że z szacunku chodzę ścieżką [Hook] [Tekst - Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.