[Verse 1] To był chyba październik, spakował torby i wrócił Bo jak to w życiu bywa nie każdy musi się lubić W sumie tego tematu to ma już chyba dosyć ślizgi temat, stare czasy, byłe ziomy Odreagowywał sytuacje i tak co weekend Później upadł i nie wstawał leżał tak przez chwilę Zimny beton kilku gapiów jeden trzeźwy Drugi wiedział co mu jest, inni zbledli Jeden incydent a sto refleksji Zaczął pod nosem nucić najwyższy czas to zmienić Znalazł pracę, ale w innym mieście Summa summarum robi to samo co robił wcześniej ... ale nie że wrócił do łask Bo ma jaja i ma plan to nie kwadratura koła Jeśli go znasz to możesz znać te historię Jeśli nie ... do usłyszenia w drugiej zwrotce [Hook] x2 Zanim czas zatoczy koło wszystko wróci na miejsce Nim się wszystko spierdoli i wybuchnie jak wulkan Może będzie ślepo gonił może wreszcie ucieknie Zanim zrobi krok w tył weź go złap i nie puszczaj [Verse 2] Do pracy wpadał odbębnić swoje sześć godzin nara W rankingach góra mimo to hajs się nie zgadzał Na panny patrzył przez pryzmat Małej z kawałka I nie robił sobie nic ze jedna chce i jest ładna Do czasu gdy przeszła ona, chyba jej potrzebował Coś go tknęło coś miedzy być z nią a kochać Patrzy na nią cel odnaleźć przy niej szczęście Nie wie czy to stan przed depresja czy haj po haze Ona przechodzi, kontakt wzrokowy, chęci na słowa Wdech na dialog, przeszła, zjebał jak wczoraj Wyróżniała się tym że nie wyróżniała się z tłumu żadna top model czy inna z pseudo konkursu Zebrał się i podbił kilka razy a ona nic I znów tylko na planach kończy się film Historia lubi się powtarzać ona jak każda kapryśna Bo wszystko chyba wraca znowu do punktu wyjścia [Hook] x2