Kixnare - Kandydaci na szaleńców lyrics

Published

0 128 0

Kixnare - Kandydaci na szaleńców lyrics

[Verse 1: Mes] Niczego tak nie kocham, jak poużalać się nad sobą Aż zakłuje mnie w dołku (cooo?!), zakłuje srogo Tysiące poetów z metropolii i znikąd Siedziało w tej samej pozycji, z identyczną mimiką W jeszcze mniejszych mieszkaniach, z cieplejszą wódką Z przytępionym dzisiaj, czekając na ostrzejsze jutro Więc nie czuję się wyjątkowy (co?), piję ich zdrowie (sto lat!) Mijając ozdobione wlepkami znaki drogowe Najważniejsze w szermierce jest ukłucie Dziś w nocy pojedynek między mną, zamkiem i kluczem W końcu trafię, wejdę z hukiem, krzyknę: Honey, I'm home! Roztocza w moim materacu na to: Pierdol się, ziom Nie usłyszę ich jednak, tylko wskazówki zegara Woda w rurze od kibla też odburknie mi: Nara! Kandydaci na szaleńców w swoich ciasnych klitach Nie chcą orderów i wieńców, pytają: Gdzie jest popita? Gdzie jest popita, hmm? Gdzie jest popita? [Hook] Kandydaci na szaleńców Krew, pot i łzy, Skandal, Absurd i nonsens Kandydaci na szaleńców Muzycy poważni, sportowcy - pośród nich błądzę Kandydaci na szaleńców To ja i Ty, bez kapci z Podhala, twarzy zdobionych wąsem Kandydaci na szaleńców Wieczorem zmęczeni jutrem, dokarmiani śledziem z Zakąsek [Verse 2: Theodor] Nie chcę uwierzyć w to, że pieniądz rządzi światem I w to, że kielon życzy Ci gorzej niż opłatek Poddam w wątpliwość uczciwość panów w kitlach Jak i Twoje oburzenie na pieprzone Heil Hitler Będę głodny, biedny, gruby i pijany, a w szrankach O rękę damy pokonam Armani garniak Prawdziwa wartość nie liczy się w ich przymiotach i markach Ich pensjach, gdzie połowa spierdala na cześć Bismarcka Ja redefiniuję szczęście, bez ciężkiego bagażu Rzeczy, co wiąże z miejscem Bez roszczeń stawianych światu tym gorzkim tonem Bo wymagania stawiam przed lustrem, nie na balkonie Kandyduję na szaleńca! Szczególnie że piję odwrotnie [Hook] [Verse 3: Mes] Usiadłbym na ławce, lecz jeszcze ktoś się przysiądzie A dziś do kontaktu z ludźmi nie dążę Dyskusja z głupcem Wolę obserwować jak wysycha pasta w niezakręconej tubce Znów chcę (czyżby?) umknąć śmierci, a przynajmniej kalectwu Jak gdy wyszedłem ze szpitala myśląc "Boże, jak jest tu dobrze być!" Tanatos już miał mój adres To jakby wlali ci w żyłę dopaminę wiadrem Nie wiesz, czym jest chandra i przez jakie H A teraz pusty kwadrat mnie ponagla by chlać W niczym tak dobrze się nie odnajduję jak w kryzysie Gdy atmosfera hardcore'u jest gęsta jak kisiel Staję do walki, dziś siedzę jako widz Zaglądam do wnętrza i nie widzę nic Staję do walki, dziś siedzę jako widz Zaglądam do wnętrza i nie widzę nic [Cuty] I got the wild style, always been a foul child

You need to sign in for commenting.
No comments yet.