[Zwrotka 1: Teabe] Blok w którym mieszkam ma trzy piętra Skok oddaliłby mnie od szukanego szczęścia W towarzystwie jestestwa Wspinam się na dach by obserwować wszechświat W pokoju bez ścian, którego sufit jest daleko gdzieś tam Nie mogę znaleźć dla siebie miejsca Sklepienie dla mnie, dla kogoś to podłoga Ale ja sam depcze po głowach - szkoda Ile gwiazd spadło na ziemie? Nie wiem Chciałbym jedną spotkać i zachować ją dla siebie I choć tyle gwiazd jest na niebie jestem sam, wciąż sam Bez ciebie Tylko ja, z uniesioną głową Tylko ja, widzę to czego inni nie mogą To nie samolot ale też jest wysoko Nie mogę sięgnąć. Walczę sam, ze sobą Wypuszczam obłok, czekam usiądź obok Przyjdź do mnie, chcę mieć za co dziękować Bogom Zamiast patrzeć non-stop jak kolejna z was pada komuś pod nos Tab - zawsze pod prąd Leże i patrzę Patrzysz jak leżę Czemu nie mogę z tobą patrzeć i leżeć W pokoju zwierzeń, do kuli światła zadaje parę pytań, kula jakby zgasła Milczy. Zaczynam swój monolog.Nie oczekuje nawet przytaknięć głową Za słowem, słowo, aż zabraknie tchu i zwieje mnie wiatr, spadnę na sam dół [Refren: Teabe](x3) Spadnę na sam dół [Zwrotka 2: Teabe] Stopy nie bolą, zawdzięczam to najkom, a chodzę w chuj dużo i kminie jak qui-gon Zdjąłem obrożę, na smycz, żem się targnął Rzuciłem ją w kąt jak dusze rozdartą Matko, pełno tu kłamstw jednak wciąż idę i bez żadnych wsparć Czasem jest ciężko i włącza się spazm Nie wszystko dam radę połknąć na raz Zło otacza nas, jak promienie słońca, co grzeją mnie w twarz Gdy leżę i mierzę wolniej czas W hamaku siedzę i palę gra** Mam tysiąc myśli w głowie Połowa z nich jest o tobie Nie ważne co, z kim, gdzie robię Zawsze jesteś ty, na nieboskłonie Utożsamiałem miasto, teraz z tobą wszechświat Będę robił to, aż będzie istniał bez nas Kosmos - z definicji bez miar Ja - żyję jednym snem bez zmian Ciągle na niebie tyle gwiazd, niech jedna spadnie do mnie Nie byle jaka, tylko ta wybrana - konkret W głowie mam twój portret Wchodzę na dach staram się gdzieś cię dostrzec