Kameleon - Dobry Wieczór lyrics

Published

0 179 0

Kameleon - Dobry Wieczór lyrics

[Zwrotka1] Zrobiło się ciemno już jakiś czas temu Jest siódma godzina, jesienny wieczór Wychodzę na zewnątrz kierowany instynktem Swą kurtkę dopinam wypatrując zwierzynę Wyglądam jak zwykle ktoś zupełnie zwykły Więc nie ma obawy, że ktoś mnie dostrzeże Rozpoczynam gonitwę, ona krok ma szybki Heh, okaz żwawy. Wygląda na studentkę Włosy blond, figura okej, ubranie okej Twarz w sumie też, daję jej sześć Dobrze, nie lubię pięknych, są zbyt widoczne Zdradzić się łatwiej, a tak zachodu mniej Wsiada do transportu ZTM, drzwi środkowe Ja wsiadam tylnymi. Jest sporo ludzi I stoi na środku, w ręce z telefonem Spotkanie ze znajomymi, coś mi tak mówi [Refren] W takie wieczory, nie protestuję Daję się ponieść, jak artysta inspiracji Jestem gotowy, czerń mnie potrzebuje Swe narzędzia biorę i idę się sprawdzić Nie jestem chory, dobrze się czuję Wybieram sobie wśród więźniów empatii Osobę, co ozdobi kolekcję, w której Członkowie są w grobie, ku mej satysfakcji [Zwrotka2] Wysiada gdzieś w centrum, wokół tłumy Więc trzymam się półtora metra za nią Wchodzi do zgiełku dość znanej barówy Przez szybę widzę, jak się z nią witają Mam chwilę czasu, idę na spacer I wracam jakoś po dwóch godzinach Wchodzę do baru. Za browar płacę I przysiadam się do grupki pijanej, bro upijam Patrzę na nią przez szybę, druga strona ulicy Ona zaczyna częściej zerkać na komórkę Ja śmieję się zbyt silnie, bo moi zawodnicy Serwują dowcipy. Kamuflaż mi nie milknie Ona płaci za drinki, żegna ze znajomymi Ja płaciłem na bieżąco, nie ma pośpiechu Ona mija już drzwi, już się wraca nocnymi Nie wzięła taksy. Jest mi gorąco koło uśmiechu [Refren] [Zwrotka3] Mam dzisiaj dzień dziecka, wraca zaułkami Bez kamer, ludzi. Czytaj: Bez przypału Od teraz ręce w kieszeniach... Kurwa dwóch drani Coś do niej mówi. Dobra, zmiana planu Podchodzę szybko i mówię: „Choć Karolina Bo się zaraz spóźnimy na domówkę” Tamci nagle milką, ona trochę przeżywa A ja się staram udawać wyzwoliciela-rozmówcę Jest trochę spokojniej. Ja ją odprowadzam do chłopaka Ona opowiada, że idzie tak sama, no i że się bała Ja odpowiadam, że dobrze, bo jest niebezpiecznie A jednocześnie badam otoczenie. Cisza. Świetnie Ona uznaje to co mówię, za żart i się szczerzy Ja się trochę odsuwam, wyjmuję z kieszeni rękę I szybkim ruchem przeciągam ostrze po szyi i wreszcie Krew brudzi rękawiczki lateksowe i powtarzam: „Jest niebezpiecznie” [Refren] [Zwrotka4] Wracam się do miejsca gdzie spotkała tych dwóch typów I po cichu zakradam się, by zabrać się za nich Patrząc po butelkach, to jakaś akcja-pikuś I kroję ich w mig, by nie wydali okrzyków. Farba Ujebali mi spodnie, odjebałem amatorkę Znów muszę wracać na około do mieszkania po ciemku Spalę je potem, ja i rękawiczki lateksowe Nie ma co płakać, trzy w jednym. Dobry wieczór

You need to sign in for commenting.
No comments yet.