[Verse 1: Kali] Wychodzę z domu, dookoła widzę brud Tu gdzie nie dociera słońce i dzieci czują głód To nie góra to spód, obłuda, smutek, chłód Na ulicach ból, rządzi nim martwy król Powodów w chuj by ubrać gazową maskę Wyjść na ulicę i sięgnąć po to co nasze Jebać ich łaskę, chcą abym czuł się winny Za to, że mój światopogląd od reszty inny Ciągle stoimy za prawem do wolności To my dzieciaki ulic pozbawione młodości Toczymy ciągłą walkę o namiastkę radości By każdy z nas nigdy już nie musiał pościć W obliczu złości do ręki biorę kamień By odebrać to co nam było odebrane Nie poddamy walki choćby nadejdzie kraniec Padniemy jak te kamienie rzucone na szaniec [Hook] Widziałem na ulicy gaz Widziałem na ulicy gaz Na ulicach Babilonu gaz Gaz, gaz, gaz na ulicach [Verse 2: Miraho] Widziałem gaz na ulicy w stolicy Kiedy górnicy przyszli polityków rozliczyć Rok 2005 wakacje Ja paliłem jointy, ojciec walczył o racje Słyszałem hałas na ulicach miasta Gdy policja zamordowała trzynastolatka Słupsk styczeń '98 Bruk, na policję, cios za ciosem Padły strzały na marszu blantów Wszyscy cali co nie zmienia faktów Jaki kraj strzela do rodaków W którym stróże prawa robią za oprawców Braszku tu nie ma czarów haruj, haruj Zarób aby mieć co włożyć do garów Witam wśród wykolejonych asów Tu rewolucja to kwestia czasu [Hook]