[Verse 1] Mam już dość tych awantur, jestem nowym objawieniem Daję w kość masz to jak w banku, przyjmuje nowe zlecenie Popatrz w głąb, szukam sacrum, płacę za to dużą cenę Czujesz swąd? To profanum, to codzienny ten element Wpadam w szał, wraca persona non grata, szajbus Ostatni bal, zapłata za lata życia w strachu Burzę ład, krucjata denata gotów do ataku Cały sztab, tu miasto wariatów, psychopatów Ale upał, niezła dupa, czeka kutas Przykuta do łańcucha twoja córka w niej gwałtu pigułka Najwyższa półka, an*lna kulka - moja kolej Konduktor sprawdza bilet, to przejażdżka w jedną stronę Armagedon, najlepszy przyjaciel śmierci Coś kręci, się wierci, przecież jesteśmy święci Absolwenci Wyższej Szkoły Patologii Studenci Wydziału Zbrodni zapraszają profesorki [Hook x2] Nie ma barier nie do przejścia Nachalnie, wulgarnie uwaga dzieci bestia! Obłąkany włóczęga ALARM, zostałaś przeklęta! Lalalala [Verse 2] Przesiąknięty nienawiścią spowodowaną grzechem Defekt, umysłu złe myśli niesione echem Prefekt, Mefista to ten władca marionetek Zlepek diabelskiego pisma Noblista w jedzeniu ścieżek To grom z jasnego nieba spada na wasze kolumny Dusza czarna jak heban, dla wielu to gwóźdź do trumny Tyle złości w nas, ona nie jest przez przypadek Bez litości świat , pozostawił swoją skazę Zamiast tuszu krew, papier to ludzka skóra Opętany poeta, chory świat spod jego pióra Twoja cudowna figura, kochana matka natura Pogrąża żądza, poznaj to seksualny rytuał Kocha, zwierzęcy instynkt przelecę Cię niczym jak królik Kochaś spragniony pizdy zdejmie założony tłumik Chłopak Cię zamulił, ja przyjmę Cię do kliniki Prawdziwi specjaliści poprawią twoje wyniki [Hook x2] [Verse 3] Staje się pusty w środku od tych środków, od tych związków To zżera jak nowotwór, brak porządku, brak rozsądku Poddany setkom tortur w zarodku to jest potwór Encepence, w której ręce trzymam wiadro prądu?! Chciałem ze Sobą Skończyć, słuchaj teraz pierwsza próba Zawiązałem pasek na szyi, niestety się urwał To w Chinach robiona kurwa,więc to gówno jakich wiele Wodą się zachłysnę,kolej na misje topielec Nie wyszła, woda zimna, mętna, zachciało się życia Widzę przystań deskę chwytam,chce na brzegu się zatrzymać Już nie chcę się zabijać,mimo to jeszcze spróbuje Tablety na serce,na ciśnienie,tym się faszeruje Ze smakiem pożeram kilka tablet opakowań Droga do Diabła do Boga, dobry mam wybór czy slogan Tracę siły, zasypiam, czuję tą cudowną lekkość Koniec mojego życia, budzę się, znowu piekło! [Hook x2] [Tekst - Rap Genius Polska]