K8 - Dwadzieścia pięć lyrics

Published

0 206 0

K8 - Dwadzieścia pięć lyrics

[Intro] Mam w sobie te emocje, muszę je wypluć Za długo we mnie siedzą Koniec zamułki, gapienia się w okno Posłuchaj [Verse 1] Kupiłem takie mydło - Biały Jeleń się nazywa się I tak czuję się dziś, jeleń z opakowania patrzy na mnie i coś wie Jakby był w tej łazience, tylko bym się poślizgnął Wie, że nikomu bym nie chwalił się akurat tak zdobytą blizną Dokańczam toaletę, siadam z kawą mocną Tak, że mucha, która usiadła na kropli odfrunęła szybciej niż Concorde Mam TGV a propos znaczy deja vu co nie Myślę o ludziach mi bliskich i choć nie znasz ich to wiedz Mogę iść za nich w ogień, jak za tą jedną z kobiet Jest młodsza ode mnie, a dziś boryka się z rozwodem I pyta czemu nie przywidziałem future Mówię, skarbie jako jedyny na zdjęciach ze ślubu wyglądam jakbym wlazł w kupę Sąd przesyła pozew i na love spada fortepian Żaden z orędowników małżeństwa już się nie uśmiecha Gdzie są teraz, obmyślają swoje ceremonie? Ja myślę o tej kobiecie ile mogę nauczyć się od niej Trzymam ją za ręką, głaszczę po głowie I wiem, że trzeźwo myśli, to nie fair, że urwał jej się film Ma 25 lat, Mes z nią trzyma, ona z nim Ref. [x2] Mam 25 złotych w kieszeni I 25 na karcie, albo mniej Czy mam dzisiaj chęć Jakoś to zmienić, patrz Czy to coś da, mam 25 lat [Verse 2] A kto wysyła SMS'y I'm back Po każdej operacji, po kolejnych nowych szwach To mój zbój, to mój chwat, to mój wzór, to nasz brat To ten Pjus co w szpitalu z uśmiechem światu mówił what'up Skurwiel ma blizny o łącznej długości kurwa ciebie Leży na neurochirurgii, a kiedy wyjdzie, kurwa nie wie Ja siedzę z tą kawą, nastroje w stylu - e to nie to On przeorany przez skalpele właśnie pisze felieton Weteran bez armii za żonę Pokiereszowany jakby z zamachowcem samobójcą w chwili detonacji zbił pionę Jezusie Nazareński daj mu sił, których mi brak Pjus - mój chwat, ma 25 lat Ref. [x2] [Verse 3] Mydło Biały Jeleń, kiedyś lepiej żyłem z misiem Coccolino Nie szczypał w oczy, raczej w nos, ciekawość byłą przyczyną Na dłuższą metę można w obłęd wpaść Rzuciłem dawno temu Coco, bo nie mogłem spać Myślę o ludziach, choć już nie o tych wcześniej wymienionych Którym zrobiłem krzywdę przez jakiś swój kolejny pomysł Bóg mi świadkiem, a świat był moją aulą Że zPIMPowałem pannę świeżo po zajęciach z tej dziedziny w Sao Paulo Bo mój portfel był pusty, byłem pustym Mesem Ale musiałem skołować sos, nie gnąc się w pół przed show-business'em I zjadłem za ten hajs kolację z bliską mi damą Gdyby wiedziała skąd na to mam byłbym mokrą plamą Wódka, dziwki, krzyki i trzaśnięcia drzwi Ta bliska mi dama mówi, że mam to we krwi Mamy siebie nawzajem, choć równie często siebie dosyć Za nami 25 lat i pierwsze siwe włosy, przepraszam Mam 25, 25 albo mniej I mam dzisiaj chęć jakoś to zmienić

You need to sign in for commenting.
No comments yet.