K2 - Chore Stany lyrics

Published

0 229 0

K2 - Chore Stany lyrics

[Zwrotka 1: Mati Psst, słyszałeś to, czy mi się wydawało,Ty Psst jeszcze raz słyszałeś, ktoś jest za ścianą ? Ziom to tylko drzwi Jakie drzwi? Przecież zamknąłem rano Dziś, no halo, jeszcze mnie nie poje... Ciii, stary ej ja chyba tez coś słyszałem Człowieku patrz tam na podłodze ten cień(gdzie?) Widziałeś kurwa? Widziałeś? On tam jest Idzie tu po nas dwóch, po nas wzrok, po nas słuch Nie wierz w żadne słowo z jego ust! Ej ziom wrzuć na luz tam nikogo nie ma, zwolnij Mowie ci nie znasz go, nie chcesz znać, zacznij się modlić Bo kiedy przyjdzie po ciebie i chwyci za kark I porwie cie tam gdzie bylem ja Przykuty do skal jak kra nie będzie szans by się uwolnić Tylko krew z ran się sączy, a na głowę lecą krople I mokniesz coraz szybciej, kurwa coraz mocniej On tu idzie, idzie tu po mnie Boże oszczędź mnie, błagam Zostaw mnie, zostaw, ja nie chce tam wracać! [Refren] Znów jest noc, jak opętany Słyszę głos, to chore stany Mówią chodź, otwórz rany Jakie ten świat pojebany x2 [Zwrotka 2: K2] To był ten dzień pamięta mnie, ja nie pamiętam go Robiłem, ja sobie to tango ze szklanką Byłem, najebany już fest alko A piłem i rzygałem przez balkon Kiedy oddawałem na ziemie bełt Poczułem we mnie te spustoszenie Nie wiem sam, jak nazwać ten stan To blaza man, to faza, man, psychoza zamęt Ja nie mogę pić i pierdole ten cały brat, balet Chce żyć na skalę, a nie gnić tak stale Tyć w świat zalet, iść jak najdalej I tam grall znaleźć, rap grać szalenie A Głupoty z piątków na soboty, co tydzień to samo Zamotane stany, za wysokie loty, dosyć, grandy, fazy Szkoda zdrowia, pogody,masy kasy na syf… Też! [Refren] [Zwrotka 3: Skor] Daj mi szklankę i wódkę mą kochankę Nie mów nic, sam wiem,źrenice jak po amfie, maam Zabijam się czkam i potykam się Jak nazywam się? Wódki ocean, płynę tam W stanach, chłam nananana Banał, klątwa ma nakładana na nas Choć kochanana, tańczmy tango do rana To fatamorgana, pierdolmy ten dramat O ranach wiem wszystko, zdrowie mych ran Wyrywam to z siebie kiedy gyram I kurwa tyrywam w tym jak popierdoleniec A jednak korzenie karzą odrzucać chemie Ty, składaj wieniec, ja się nie zmienię nigdy Uzależnienie, rzuca cienie na blizny Proszę oddaj mi sny, gdy ogień w tobie zgaszam Bowiem już nie umiem sobie wybaczać, przepraszam...

You need to sign in for commenting.
No comments yet.