Powiesił się, tak jak jego arcydzieła, Na któreśmy tak gorliwie tu czekali. Ogólnie rzecz jasna wszyscy osłupieli, Gdy autor za tantiemy kupił sznur. Impresario, z uspokajającym gestem, Rzekł "niechaj wiatr kwitnie na jego mogile". Nie pozwólmy, by żal zmącił napój, Który tak chwalił za życia. Zdrowie poety! Mowa otworzyła gościom oczy. Wypili z wdzięcznością, Surowo spojrzeli po sobie Czując ciężar obowiązku. Czyż jesień przychodzi na daremno? Zdrowie poety!