Wyrastają z ziemi kominy, wieże i kościoły Psują spokój moich myśli, kłują mnie w oczy Swą pewnością rozdrapują naturalny obraz Ludzka pycha nigdy jednak, nie dosięgnie słońca Bo ono zawsze będzie najwyżej Bo ono zawsze będzie najwyżej Dymy śmierdzących fabryk podgryzają obłoki A z drapaczy chmur pada deszcz samobójców Czerwone autobusy przemierzają brudne miasta Popłyniemy ulicami, tam gdzie tanie wino w szklankach Bo ono zawsze będzie najwyżej Bo ono zawsze będzie najwyżej Ono zawsze będzie najwyżej Bo ono zawsze będzie najwyżej Bo ono zawsze będzie najwyżej Bo ono zawsze będzie najwyżej