Guzior - GHOUL lyrics

Published

0 315 0

Guzior - GHOUL lyrics

[Cuty/Ref](x2) Chleję codziennie, lubię się napić, lubię się napić Muszę się w domu zaszyć, nie no serio muszę się zaszyć [Zwrotka 1: Guzior] Tyle zasobu ognia, za sobą ognia I jakimś cudem żyję dalej jeszcze Robię hajsy, w głowie układam plany sam Choć na okręta ryje banie ten stres Mam olej w głowie, na niej siano W kielni niewiele czasem lecz wyjebane w resztę Pierdole to co mi pisane jest I biorę w ręce życie za łeb, niech ssie Tak kurwa jest najlepiej No bo co niby miałbym tutaj zostawić liścik? Jak pizdy bez siły Choć czasem daje ją niewłaściwe źródło to iskrzę Nikt na mnie nie wpłynie bo się rozstajemy A dopiero się poznaliśmy Jesteś identyczny jak osoby z którymi przestajesz Nie kumam bo nigdy nie przestaliśmy Joł, tak nieraz gwoli przypomnienia No właśnie masz znów kurwa uciekło coś mi Mam wspomnienia które zacieram, a umysł to nośnik Dla mnie rap jest trochę Jak gardzę tym w sumie im bardziej poznaje to co w nim Bo im bliżej prawdy się znajdę tym dalej od rzeczywistości [Cuty/Ref](x2) [Zwrotka 2: Guzior] Jakkolwiek nie byłbyś uprzedzony do mojej osoby I tak Cię zaskoczę Nie poderwę z siedzenia dupska, ani żadnej dupy Umiem za to zarywać noce Nie lubię się zamykać w sobie I mówić za cicho, co myślę i wszystko mam w nosie I nie jest ciężej mi w ogóle Chociaż czuję się już jak Syzyf, gdy tą bekę toczę Chodzący oryginał i nie wklejam cracku Zrozumiałem już jak można dużo stracić Jak dużo dni przede mną, prawie nie widać Chociaż może ja w siną dal gdzieś się patrzę Nie widzę ludzi na ulicach lub sam snuję się już jak postać Może to coś znaczy Gdy wychodzisz z chaty to wiesz że to tak jakby nie do końca jesteś Ty #Surogaci Zaufałem oczom i poznaję te suki nocą Nie wierzę co widzę już prawie W sumie wiem co ja pierdolę i po co? Bardziej przejrzyście już mówić nie potrafię Mam całkiem odrębny lot, zresztą to swoi to wiedzą Nie muszę tłumaczyć ziom nawet To nie jest stage diving, a nosi mnie strasznie I próbuję jakoś ugasić to w trawe Jebnę na japę ziom przez te kobiety Nie wiem czy mam myśleć, że są wszystkie takie Paradoksalnie te szmaty są najbardziej mokre Wtedy gdy są powykręcane Nie będę sobie psuł krwi tym I zatruwał śmieciami głowy to poprzysięgałem To znowu jak krew w piach tu wszystko A jak zanieczyszczę tym płuca to oczyszczę banię, może [Zwrotka 3: Młody Zgred] Na początek mam nadzieję, że mi chłopcy wybaczycie Żydowski bękart nastawiłby drugi policzek Czytałem biblię pierwszy raz z nudów naćpany fetą 15 lat później przez to wciąż chodzę nachlany w beton Mijasz mnie w bramie, patrzysz w ziemię młokos Sam nie wiem po co Nie wkurwiaj będzie spoko, wandal nie psiknie szprejem w oko Nie ufam blokom, połowa rzuca już chlanie na bank I nie że wiatr w oczy wieje, to słowa rzucane na wiatr I chuj skoro zrobisz pieniądz, rusz głową Jedna z ośki skumała dosłownie, ssała hurtowo Pamiętam jej oczy, czas ciągle zabija nas Jestem na wojnie z tym skurwielem, staram się zabić czas Pani psycholog mówiła leczy czas rany to prawda Te psychotropy tej szmacie wciskałbym garściami do gardła Taki patus, czas mnie zepsuł, najpierw życie potem rap Pierdolę waszą kulturę, ale w ryj dać mogę dać [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.