Gibbs - Mów mu Krime lyrics

Published

0 134 0

Gibbs - Mów mu Krime lyrics

[Zwrotka 1] Gdy zapada zmrok, jak wilk wybija na łowy Spod kaptura wzrok wprawia ofiary w skowyt Chłodny za pasem Glock rozpyli gniotąc atomy Łapie kolejny trop, predator czarny, jak wrony Mów mu hardcore, nie zbawi Cię nawet patron Bo wali w łeb celnie, jak Jean-Claude Lamusy gasną, jak knot, gdy Rabuje Ci banknot, cedzi przez zęby: "Nie płacz suko" Słodki mach studzi ukrop, podkręca pył, już zwija rulon Na myśli peso ma, zabierze co twa kiesa da Jucha leci, jak kaskada, mors centra hora incerta Szybszy niż twa Neostrada, zagłada z siłą tornada Brudny taniec to nie lambada, bo to wioska Polska, nie Kanada Que sera, que sera, brak uczuć, ale co z tym zrobić? Bo mama i tata nie umieli oduczyć go broić Hm, que sera, que sera, nawet, jak pachnie trupem Wara, wara, gniew czuje, a nie skruchę [Refren] Mów mu Krime! Boso w podkowach idzie Zbrodnia rządzi życiem, śni mu się hajs Demon zła! Nie podchodź, bo zagryzie Wierny dewizie, Rude boy nigdy nice Mów mu Krime! Wsłuchaj się w serca bicie Ulica żywiciel, adrenaliny żal Brudno gra! Na to w hierarchii szczycie Kasa zbawiciel viva zgniły car [Zwrotka 2] Sypie się kokaina, butelek pełny blat Mieszkanie to melina, wala się wszędzie fant Przy boku nie dziewczyna, tylko jedyny brat Niechaj ziomeczku sprzyja fortuna, gruby fart, bo Mamy jedną szansę, żeby płynąć i pławić się w hajsie Nie dla nas nudne pasjanse, chcę się bawić i lecieć, jak Lancer, ogień Dawaj, wyjmij klamkę, jesteśmy gotowi na tańce z wrogiem Chcemy grubą bańkę, a nie kontemplację z różańcem i Bogiem Gra uliczna ballada, chodnik, beton to estrada Jak sto ton na łeb Ci spada pięść twarda, jak Muhameda Apetyt ma ludojada, chcę jeść, gdzie pengi rolada Czas-pieniądz, złap go, ucieka, cyk-cyk, cyk-cyk, jak cykada Co przyniesie nowy dzień w metropolii grzechu Pusta kieszeń, bo leń milionera są na przekór Mówią mu: "Weź się zmień", a on im daje dawkę śmiechu Zepsuty po rdzeń król czerwo [?] [Refren] [Zwrotka 3] Jak przejąć całe miasto? Myśli pędzą, jak rumak Zagarnąć słodkie ciasto, palce lepkie, bo junak W głowie mantruje hasło drapieżne niczym puma Bogaty muszę zasnąć, biedna nie umrze duma Nie raz upadał, bo życie to winda, wynosi, jak haj - na wyżyny I karci bezdusznie, jak Linda, w imię zasad wy skurwysyny Los twardy, jak pH podsyła wciąż pecha i tłoczy kwas do rośliny Wyschła ta ziemia, figury tak kruche, lepione z za suchej gliny Przed oczami ma cel, pal, pal Nie ma świętości nawet gral, gral, gral Pośród nicości słychać żal, żal, żal Ludzie zżerają ludzi, hanibal, kanibal Que sera, que sera on kocha upadki, wzloty Co mu da, co mu da los twardy, jak narkotyk Que sera, que sera wojna o tony floty Larilarila krzyż na drogę królu złoty! [Refren] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.