[Jankes] To była zima, popołudnie, było ciemno Stałem tam pod tym drzewem, sam w tym śniegu I myślałem, miałem 13 lat i obnażałem się, z tym że Proces wychowania osiągnął metę Panorama była czarno-biała Te bloki to relikty komunistycznych snów Milionów niecierpliwych głów W moich myślach były te sceny To wtedy zrozumiałem wiele rzeczy Co do dziś muszą być wypełnione Bym był wolną w oceanie perłą Te kilka lat temu zrozumiałem, że To co robię musi być karatem w tej koronie, którą Założyć muszę by uwolnić się Dziś, czasem jeszcze tam chodzę Lecz wstyd mi tamtych dni Kiedy serce stawiałem o wiele wyżej niż rozum Dziś to gdzieś pośrodku Pod moją kontrolą i na widoku moich oczu Czasem wracam pod to drzewo I myślę o tym Jak wszystko wtedy się zaczęło (x3) Ref: Podwórkowe sny, podwórkowe myśli, marzenia To nie "Incepcja", dużo pracy Żadna inicjacja To ambicja, lecz nie "Mistyfikacja" Dlatego nie mów mi Witkacy [Jankes] To legenda sławna jak niegdyś Eis Widzę przyszłość w tym oknie Jestem różą co wyrosła na tym betonie Tu spokój jest już blisko Ciągle gonię, to miasto chłonie różne ideologie Co nie pozwalają ludziom spać 10 lat temu to osiedle było granicami hermetycznego świata Co wszystko brał i nic nie oddawał Pokazać dobrej drogi też nie chciał Między wierszami, między blokami Kumasz? To nie Bahama, to almanach tych wartości Co nauczyły nauczyły żyć, a nie tylko śnić Otoczenie to nie program na MTV Tu słowa są nieskończone jak liczba "Pi" Beton nie zabił nas, wiem Prawda tu nie góruję Podwórkowy cel, cień wiary jeszcze tu widuję Walczę, zrozum, ksywa mnie zobowiązuje (x2) Jankes (x4) Ref: Podwórkowe sny, podwórkowe myśli, marzenia To nie "Incepcja", dużo pracy Żadna inicjacja To ambicja, lecz nie "Mistyfikacja" Dlatego nie mów mi Witkacy