[Zwrotka 1: Eripe] Goni cię praca, weekend natężenie spore miał Życie w napięciu, mało czasu, tracisz potencjał Nie chcę tak skończyć, więc mój opór jest oczywisty Nie pomaga fakt, że Rip to opozycja optymisty O korzyściach wokół wszyscy plotą, każdy high life chce Jak masz być wolnym człowiekiem, uciekaj jak w Half Lifie Na każde potknięcie czeka tutaj banda hien Mam na to sposób, spada ciśnienie, narasta gniew Siedzi we mnie, nie wiem, kto tu kogo karmi już Pluję jadem, kiedy przelewam na kartki tusz Jestem tak bardzo zryty, że nie mam się prawa winić Że ludzie to pasożyty i nie chcę symbiozy z nimi Się martwię trochę, czy w głowie coś mogę zmienić, bo Choć gardzę prochem, mam ochotę sobie strzelić Do paru osób, choć nie słyszę głosów, nie wiem Czy to nie sposób, by w końcu się poczuć lepiej [Cuty: DJ Roka] The alter-ego himself I freak beats slam it like Iron Shiek It's in my nature You'll never stop me, I'm top speed as you pop me Watch me Half-man, half-amazing You can't f** with the flows I bring Open your mind you see the circus in the sky Close your eyes and imagine, feel the magic [Zwrotka 2: Oxon] Obiecałem sobie, że dziś z tego nie skorzystam Wiedziałem, że bez tego będzie mi tak ciężko wytrwać Mam to jak szósty zmysł, mój mały terrorysta Jadę na gazie, a bit mnie wysadzi, w zasadzie wystarczy zaledwie iskra Skąd się wzięło to, mój demon, czy mam genom winić? Idę przez Szeol, byle jełop tego nie rozkmini Chcę stworzyć dzieło i tracę swe kolejne godziny Jest we mnie Venom i chce bym wziął nieco z jego siły Żywię się sobą i trawię od wewnątrz, pozorna wielkość Pozwala ukryć mi swoją niepewność i strach, że mnie zrobić tu mogą na miękko Po co lamento, dawać wam poklask, zważać na innych, mogąc samemu Może dlatego, że zbudzić cię mogę samotnie, nie mieć dla nikogo anthemu Siwy, siwy dym, czuję, że nie jestem sobą Ty, gdy odpuszczam z tym, czuję, że nie jestem sobą Co mnie tu spotka, nie pytam się ciebie bezczelnie Żrę się od środka, już nie wiem, ile jest we mnie mnie [Cuty] [Zwrotka 3: Eripe] Więzień nienawiści, pozdro Norton, mordo Mam tak non stop, odkąd zderzyłem się z życiem Chcecie mniej zawiści, dobro poszło w kąt, bo Ja gram prostą kontrą, żeby być na szczycie I siedzę za kratami, po kracie z wariatami Śmiejąc się z tych, którzy nie widzą krat, bo prawda rani Mów mi głupi skazaniec, skminisz po chwili, ziom Że połączyłem to wszystko jak silikon [Zwrotka 4: Oxon] Feeling jak Dziki Gon, gdy przerażenie spada na łeb Wszystko przepadło w chwili, bo za długi czas wracałeś I nie ważne, praca, narkotyki czy twój brat antałek Jeśli bez nich jesteś nikim, nie odejdziesz na bank w chwale Wybierz symbiozę, pozorna siła, lecz mózg wypruty I ciągła wina, że wygrywasz przez substytuty Czy może wbijasz w to, bo nie chcesz więcej tu być truty I jesteś zbyt dymny, by w trumny wieko ci skuły skróty Nie mógł się uwolnić, przeczuwał, że nic dobrego nie wyniknie z tej relacji, ale wciąż popełniał te same błędy [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]