[Verse 1: Emen] Raz Wsiadam w samolot na wyspy I myślę o tym, czy twoje zapłakane oczy wyschły Od kiedy powiedziałem "pa" I że wrócę i że masz czekać. Nie jest OK, ale tak musimy żyć z tym Czuję się podatny na emocje A śmiałem się, ze jestem ponad tym. W końcu tak jest dobrze Teraz czuję mocniej i myślę o tym Jak gnasz do domu furą i od łez nie widzisz drogi, kurwa! Ja lecę nad ziemią, żyje marzeniami Przez to chyba coraz częściej piję za rozstania za nami I już nie ma, że razem gdzieś zasypiamy nachlani Albo potrafimy gadać całe dnie Wiesz, ze mógłbym zostać Ale kurwa, nie podejmę decyzji bazując tylko na emocjach I to nie jest proste i wiem, że boli Póki co... [Hook] I'm fallin Ale wierzę, że wzlecę w górę, jak Boeing Wzlecimy razem. Nie wiem. może Może czas goi rany. Wiem tylko, że to nie był dobry pomysł [verse 2: Emen] I kurwa mać, czuję się nadzwyczaj głupio Bo nie byłaś tylko głupią, tępą suką A wspomnienia o tobie, to nie takie, które nie wrócą Po tym, jak mi inna szepnie coś na ucho Wiem, że to nie miłość - jesteśmy za młodzi Ale ja muszę poszaleć, ty musisz mi przeszkodzić żebym nie puścił okazji na nas. Przestań! Znam poligamistów, którzy w ogóle nie czują szczęścia A ja wezmę to, co moje Stoje między jedną bramką, a drugą bramką - w połowie Myślę, ze wszystko jest przypadkowe Dlatego nie wiem dlaczego oboje sobie zawracamy głowę Nie ma tutaj nic oprócz smaków Niedosytu, mojej bezsilności i twojego płaczu I to nie jest proste i wiem, ze boli Póki co... [Hook] [Verse 3: Duchu] Ułożyłem sobie życie, tak pod moje zwroty Ułożone życie, alko, dupy i głupoty Moi rówieśnicy mają skuny i kłopoty To było fajne, kiedy byłem, kurwa, młody Dziś w ogóle nie czuję szczęścia. Uniesienia bardziej One moje nasienie. Smaczne? No, siema, Marcin... Wiesz o kim nawinę. Wiesz o kogo cie zapytam Kiedy mu wypierdolisz będę pewny: spoko, nie ma typa Będę jeśli spoko nie ma typa Będę się źlił i przeklinał za to, że to mnie dotyka taka jedna I za to, że to nie mnie już dotyka i się leczę po niej czasem Ale nie penicyliną. Spotykał Emen moje kamikadze Gdy ją spotykałem endorfiny skakały mi za każdym razem Bywała jęczydłem, jarały mnie w niej wdzięk i wydźwięk i... Chwilami, gdy widzę ją na ekranie czuję że zaraz chujem wybiję ekran i tam po drugiej Stronie znajdzie się u niej Wtedy katapultuję się i kapituluję A znam poligamistów, co na telefon mają po siedem KUREW! Chwilami to lubię i chwilami mam tak samo I nikomu to nie imponuje i nie lecę w górę I łapię na trochę focha na niunie Gdy u mnie siedzi nago i dzwoni jej koleś A ona jak to kocha go czule Mam Polskę - ugh! Weźcie, się jebcie, Wyspy Pozrywam, jak dziecko, liście Przejdzie jej to, czy nie przejdzie nigdy Takie wczuty? miej w nie wyjebane Wejdź w refleksje, nieco głębiej Nie w nie i tak się uniosę, jak Boeing na niebie Trzy godziny po północy ze złości na siebie Ona ściągnie kieckę, stringi I wciągnie kreskę z innym I dojdzie w kimś niesterylnym I'm fallin Nic nie wiem o miłości. Kurwa! Nic nie wiem o miłości Wiem, jak ją zapytać o przysługę I wiem, jak za daleko się posunąć Ona nie wie, że to tylko ten sam numer To tylko ten sam numer Taki sam zawsze [Hook] [Duchu] Nie byłaś tylko głupią tępą suką A wspomnienia o tobie, to nie takie, które nie wrócą Po tym, jak mi inna szepnie coś na ucho [Emen] Może czas goi rany [Duchu] A może ich po prostu nie doceniamy