[Zwrotka 1] Wiesz, po ulicach mego miasta mknę Sam na sam z myślami, deszcz oczyścił powietrze Spacer ze słuchawkami, Miles gra, ale ja myślę Czy zatrzymanie czasu byłoby dobre faktycznie No, bo czy sensem jest bezruch, czy pęd ku Ciągły ruch czy stanie w miejscu tak bez sensu Istotą chwili jest, by zgasła natychmiast niemal "Nie ma" było, "nie ma" będzie, istnieje tylko "teraz" A teraz wciąż się zmienia, ciągły postęp Nie można go zatrzymać i ucieka w nieskończone Ciągle mam wątpliwości, albo zbyt łatwo ufałem Wolno mi wątpić, kiedyś duszono to gazem Byt kształtowały pałki, ludzie mieli odwagę Dziś nie czytamy gazet, wokół nas kulturowy szalet Świat ma zgagę, tylko jedno jest zapewnione Czas - prąd rzek obojętnych niesie nas w ujścia stronę [Zwrotka 2] On bezlitośnie, bez skrupułów, bez sumienia Wielki zegarmistrz nie przestaje go nakręcać Osobiście wobec czasu nie mam roszczeń żadnych Po co? idę przed siebie, w ostrogach, chociaż boso Jego klątwa jest życia stanem naturalnym Doktor Faust woła - chwilo trwaj - i skutek był fatalny Co z tego, że z kolejnym dniem kolejne garby Cierpi kręgosłup i stawy, lecz coraz bliżej prawdy Aktywny, by marsz nigdy nie stał się monotonny Nie chcę czekać na śmierć, sam - stary i bezbronny Ląduję na dnie, też wiem jak to smakuje Na dnie szklanki odliczam chwile aż skapituluję W tych momentach myślę o stolicy Bohemi Spacery ulicami, równe rzędy kamienic Czerwone dachy w mieście, które znaczyła historia Na górze stoi metronom, mówi jak błaha jest wojna Reżimy, imperia, potęgi, mocarstwa Zmiecie je czas, to upierdliwe tykanie zegarka [Tekst - Rap Genius Polska]