DNA - O Jeden Drink Za Dużo lyrics

Published

0 227 0

DNA - O Jeden Drink Za Dużo lyrics

Dokładnie, hahaha, to jest jak miejska legenda Totencham Obskur, nie pierdol, polej Pierwszy shot, drugi shot Żyje się cały życie dla takiej śmierci chwil [Refren] O jeden drink za dużo, o jeden drink O parę działek i kilka piw Wódę poganiam wódą Pierwszy shot, drugi shot, życie jest suką! [Verse 1] Strumieniem moczu żegnam hafta z klozetowej deski Później stąd leszcze wciągają te swoje kreski Życie, rzut monetą, poświęcasz się bez reszty A los Cię w rewers pieprzy, rzadko od strony reszki Okradną Cię, nie śpij! Idą kolejne drinki Szczery do bólu, znaczy dla wielu przykry Rozbite lustro, z czasem widzę demony Zakrapiam, nic na sucho, pieprzyć w klubie monitoring Nie boli mnie kasa, persona non grata Nie stoję po kątach, jak te drewno Rasiak Jak Prometeusz, ukradłem ogień Boga Przesłanie pijaka, któremu odrasta wątroba Wytknięty w moją stronę wskazujący palec To ten Pe I Ha, gość przed pierwszym zawałem Prasę mam najgorszą, dupę wycieram Wyborczą Białostocki pijany apostoł! [Refren] [Verse 2] Ty chuju zza baru, tak Ty chuju zza baru Polej mi działkę i dup tu nie czaruj Gdzie się nie obejrzę, wokół te same japy I gadka jak próchno ze starej grającej szafy Nie będę Cię nawracał, nie czuje się bez winy Dzieciak, stary alfons to mierny kupidyn W kwadrans pęka litr, Pih z Chadą potrafi Kiedy jest ciężko, nieciężko się napić Życie jest jak wino, nigdy żadne rzadko Bywa słodkie, raczej częściej wytrawne Jak mam o tym nawinąć, to muszę o chlaniu Nigdy nie zyskam przy bliższym poznaniu Siadam za sterami, wychylam znowu setkę Ktoś kręci po strażaków, bandę kurew i karetkę W opakowaniu nigdy nie pcham się do łóżka Podroby, jak na igły poduszka [Refren] [Verse 3] Żebym na chuju stawał, zawsze będzie moja wina Pijany - świnia, trzeźwy jak świnia Jak ten wilkołak, zamieniam się w zwierze Kiedy chlam wódę, nie pomogą pacierze Zasada pierwsza alkoholika Mieć fart lunatyka, zawód wyższego ryzyka Przepraszam, mi nie można już pomóc Mam prenumerować cztery kąty Paniom Domu? Tam gdzie abstynenci, nie potrafię się bawić Tak, się uśmiecham, ale tylko, by ich spławić Wśród sondaży zawsze najwyższy ze słupków Dla moich brajdaszków pijących w plastikowym kubku Z czarnym humorem wódę mieszam w tym mieście Wszystkich melanży nigdy nie odeśpię Stare dobre czasy wspominam gorzko Gdy yeyo ze stołu sprzątaliśmy miotłą [Refren]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.