Czarny HIFI - Chora ambicja lyrics

Published

0 213 0

Czarny HIFI - Chora ambicja lyrics

[Hook: Tomson] Gdy wychodzisz z siebie, ziom Bo chcesz to mieć I gdy przerośnie Ciebie to Oszukujesz się Chcesz więcej niż możesz wziąć Udowodnić tu komuś coś Ale za jaką cene to ciśnienie na sos? [Verse 1: VNM] Boli, cała japa mocno obita Polip przykleiła mu tu jego krew do chodnika Żeby mu pomóc tu nie było ochotnika Pierwsza w nocy, dzielnica, kolo ledwo oddycha Dobrze, że to jego okolica Ma na chatę parę minut, nikt go nie widział Wstaję, krwią kaszle, ból go dobija Ma wyjebane i na klatkę szybko pogina Wchodzi na chatę, nikt nie wyczai go Matka poszła dziś do pracy na całą noc Idzie do łazienki, bada straty bo wie, że ma parę siniaków i połamany nos Ale bardziej boli duma, co się stało chyba kuma Miał przy sobie dwie dychy skuna Oni zabrali to i najebali go Kolo ustawił go na dill i wystawił go Wczoraj od dilera wziął trochę tego w credo Ziomy mówili, że on nie nadaje się do tego Ale on im pokażę, że da Idzie spać ale w głowie ma już plan, tak [Hook: Tomson] [Verse 2: VNM] Wstał, cała twarz napierdala go mocniej Dobrze, że matka jeszcze spała po nocce Zjadł i wyszedł do zioma, wiedział, że go zaskoczy Jak opowie mu co stało się wczoraj w nocy Wydzwonili jeszcze dwóch, wpadli za chwilę I poszli do tego, co go wjebał na minę Pod klatką stali, by nie wyczaił ich z okna Wyjdzie z chaty, zemsta będzie słodka Stali dwie godziny, wyszedł jebany pies I najebali go jak psa w biały dzień Uciekli stamtąd szybko Na do widzenia powiedzieli mu, że jest straszną dziwką On powiedział dzięki ziomom Dostawcy wisi hajs i musi odrobić dzięgi solo Pomyślał sprawdzę inne źródło On siedzi na chacie i zawsze ma to gówno "Siema, widzę, że nieźle cię najebali" Spoko stary już konflikt zażegnany Pogadałbym ale w chuj mi się spieszy Ziom, weź daj mi stówę na zeszyt [Hook: Tomson] [Verse 3: VNM] Nie trzyma tego w domu, bo nie ryzykuje, że kryma mu wleci Towar chowa na klatce w zsypie na śmieci Pod lineloum Więc nawet jak będzie przypał, to towaru nie zawiną jemu Wraca po to codziennie Zaraz się odkuję bo w detalu mu dzień w dzień schodzi piona dziennie Dzwonią do niego: -Masz coś? -Hej ziomek, pewnie I to jest dobre, sto procent, że spoko jebnie Po tej stówię wziął drugą i trzecią Odpula tych, którzy z hajsem w chuja go lecą Zdobywa te fame'y na dzielni Udowodnił swoim ziomom teraz Że też hajsem kielnie napełni Wcześniej nie miał nic Gdy odwiedzał ich mówili mu, że na bloku nie spada z nieba nic Idzie w kimę, do roboty już nic nie ma dziś Siódma rano, budzi go pukanie do drzwi [Hook: Tomson] [Verse 4: VNM] On już czaił OCB, ale nie zdążył Matka otworzyła, krymy na chatę wjechały z psem Był przygotowany, myślał o tym całe dnie Co? Pewnie myślicie, że macie mnie Pomyślał sobie, ale powiedział "ej, o co chodzi?" Skuli go, głowę przyłożyli do podłogi Matka płaczę, przeszukali chatę Nie ma, biorą go na przesłuchanie zatem Pies pyta się kto mu sypał, gdzie Kolo milczy za to dostaję liścia w łeb Drugi, trzeci ale nie wypsztykał się Nic nie mieli mimo, że go jakiś wydał cwel Puścili go w tej samej chwili on Pomyślał, że lepiej będzie jak zmyli trop Znają adres przeniosę lepiej ten towar I poszedł do ssypu na klatkę, gdzie sprzęt chował A nie daleko jego domu siedział ten Co dostał w pizdę od niego i jego ziomów Śledził go całymi tygodniami Zemstę zaplanował wraz z tymi krymuchami Wiedzieli, że nic nie ma w domu, mieli go przestraszyć Żeby sam w inne miejsce chciał towar zaszyć Cwel widzi jak wchodzi do klatki ten ziomek Daje sygnał psom, otoczyli blok koniec

You need to sign in for commenting.
No comments yet.