Champion - Ad Akta lyrics

Published

0 228 0

Champion - Ad Akta lyrics

[Zwrotka 1: Szad Akrobata] Za tę miłość w tej rodzinie, oddałyby sierociniec Matka z ojcem je uczyli, że te ślady będą sinieć Spróbuj czegoś im nie przynieść, a zapamiętasz jego imię Pewnie będziesz miał przez miesiąc pod ubraniem pięciolinię Nim on kable w pięść owinie, nieopodal na komatach Elitarnie trwa narada, elita wpierdala tatar To debata o kotraktach na układach, o etatach Konkurencja w tarapatch, temida pali wariata Inny elitarny krąg, miejscowi persona grata Dają obiecany lont, szczerząc ryje na plakatach Czujesz przedwyborczy swąd, skwierczy mięso w armatach Dziś poświęcą hajsy z kont, a jutro nie są na stratach Tu się liczy każdy głos, prezydent za marny grosz Jak powiedział ważny ktoś, przeszedłby o mały włos Beat wał Ci kradnie yo!, witaj w matnii, wiesz kto nad kim? To może zamiast za kratki trafisz do szufladki! [Refren: Cham-pion] Szantaż, miazga, masakra, w domach, osiedlach, miastach Rzeczywistość oparta na faktach, kluczyk, szufladka - ad acta Skandal, anarchia, rozgardiasz, na ulicach, w sklepach, knajpach Codzienność oparta na faktach, kluczyk, szufladka - ad acta [Zwrotka 2: Viruz] Przyczajony skurwiel ostrzy na uboczu nóż Bo ma plan ujrzeć jak krwawi komuś brzuch Mści się bo wcześniej typ mu mordę skuł Los wybrał ofiarę - ni przyjaciel, ni wróg W dziupli dwóch kumpli szykuje furę na przemyt Są łapówki, kulki? Tak działa przemysł! Chuj ci do tego co w wagonach wieziemy Przyjdź do budki a szlugi Jezus na prochy zamieni Płonie buda z żarciem - konkurencja nie śpi Na fast foodach trzy jackie, tu jesteśmy lepsi Kucharzu lizać palce, nie istnieje sąsiedni Zresztą u nas kolacje, tamci mieli ser zły Terror w rodzinie stosuje jedyny żywiciel Klapka mu dziwnie, jebnęła w psychice Ma garba od życia - im też uprzykrzy życie I sprawdza na kablach ile dziecko przyjmie [Refren: Cham-pion ] [Zwrotka 3:: Cham-pion] Zauważ czasem, co robią w rządzie, to co ma pływać - chodzi po lądzie To co jest ważne, coś istotnego, jest nieistotne i nic ci do tego! Patologia w domu, w nim głodne dzieci chodzą A opieka społeczna na umówione wizyty przychodzą I w taki dzień (dzień), skacowana matka Dwie dychy pożyczyła od sąsiadki, z którą wczoraj piła Kupiła mleko, kotlety usmażyła, surowe, ale dzieciakom smakowało Dobrze wypadła w oczach opieki, a nałóg ją wykańczał powoli niestety Dlaczego tak? Dlaczego jest? Nie można wszystkim zatrzymać łez? Nasza nieudolność, myślę sobie nie raz (te) te sprawy są na już,(te) te sprawy są na teraz! [Refren: Cham-pion ]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.