Boczo - Panorama nieuchwytnego dobra lyrics

Published

0 132 0

Boczo - Panorama nieuchwytnego dobra lyrics

Apacz: Biorę cele na celownik i pewnie strzelam w środek tarczy Czuję sie jak snajper marzeń i to mi starczy (Pow pow!) Ciągle podwyższam poprzeczkę, ktoś głośno warczy (Arrgh!) Bo nie kuma tego że by miał to samo gdyby walczył Nie umiem stać w miejscu, jak ściana zbrojeniowa Więc szlifuję swoje pasje i poznaję słowa Ciężką pracę wynagradza mi zimniutki browar I tak spędzam czas ze znajomymi w miejskich zabudowach To co sobie postanowie zamieniam w tryb dokonany Nie palę papierochów i nie palę marihuany Już odkryłem te ukryte świadomości stany Teraz jestem silny i takjakby przeprogramowany Widzę panoramę dobra już na horyzoncie Ty widzisz swoją klawiaturę, no i piszesz komcie Zamiast stać jak dziecko w kącie, marzenia gońcie Swój honor brońcie, prawdę chłońcie, idioci tońcie Boczo: Niewymierne rymy koszerne To jest Boczo entertainment ciemna strona mocy jak Lord Vader Resztę zrobisz later, bauns poetycki Możesz powiedzieć wszystkim moje gówno lepsze jest niż cycki Czy jak wolisz piersi, lord a mercy Bocci najgorętszy MC w swojej konkurencji Mów mi Wojtek Kolumb bo byli my tu pierwsi Suek jest M16 a ja M26 jak Pershing Z Michałem se nagram i bedzie Bonanza Jak w przygodach farmera Ben'a Cartwright'a Deote mam wiadomość, tak złą, usiądź, nie chce Ci zrobić krzywdy Nie przegrzał Ci się laptop to Młody Macieja wszystko niszczy Nie pale dziś z rurki nie pale se już wcale Tradycyjne melodie ludowe #czerwone_korale To jest synu hip-hop psychodeliczny jak Pink Floyd Psychologiczny jak Hitchco*k, porywam blondyny jak King Kong Hubi SCH: Bo gdy wchodzimy na bit, to robimy rozpierdol Tu S i P, ziom wciąż trafiam w sedno Ty wiesz to bo wiesz co? Uderza nowa fala Bo gdy osiągam cele, leszczy od środka zjadam (Arrgh!) Jak ten wściekły rotweiler Zamiotę zwrotę dziś bez żadnych barier I jadę z fartem, tak oby ziom do celu Choć wiem że na drodze stanie tu w kurwę cwelów I tak klik klik klak, w klawiaturę pach Wielce szczekają i gadają a nie znają nas Brat, ja łapię mach i w kabine ciach Chciałeś to masz, ja gram rap a ty o tym marz Co to za fart brat? Jakbym nakurwiał w dart Choćbyś chciał nie wiem jak, nie odbierzesz nam Tego co mam i posiadam - wszystko zdobyłem sam I to wszystko zabiorę do Piotrusia bram Ogas: Obrałem cel, osiągnę go Mam milion sposobów by wykonać to Odpędzam zło, fatum i pech Wiem że poddać się to najcięższy grzech Trzeba swoje robić, nie patrzeć na innych Lepiej się powodzi? Szczęścia im życzmy Trzeba swoje robić, nie szukać tu winnych Próbują ci szkodzić? Nie bądź dziecinny Wiem na ile stać mnie, ile mocy mam Rośnie poziom jej zawsze kiedy radę dam Problemom, które stają jak wróg u bram Nie ma takiej przeciwności, której nie pokonam sam I nie zwalniam bo świat nie zwalnia Ogarnę jedno, to nowe ogarniam Za oknem Narnia, normalnie luty Wkrótce posłuchasz odemnie świeżej nuty Frozen: Ty, siema-siemanko, robię follow up do siebie Na tracku jak po cracku, te barwy widzę lepiej Czuję się jak w niebie, to ewidentny postęp Bo jak wchodzę na bit, jestem elokwentnym gościem Proste, dawaj to głośniej, to Panorama Progres daję na Polskę, dla ciebie dramat ta Masz tu chama, co dzień głodny rapu Przejmuję zawód grabaż, zrobię groby dla wack'ów Co podeszli do etapu oneshot i nic więcej Utknęli o dwudziestej na Red z chujem w ręce Ja - na oriencie, czymprędzej po sukces Podejście mam lepsze, szczególnie po wódce Kurde, to smutne kiedy wbijam na teren Bo oddali taki bit a ja smutnym raperem Choć koneserem, ten rap daję na pętlę Codziennie daje progres, zapierdalam tu jak Bentley S.o.s.n.a.: Dobrze wiem co mam robić, nie potrzebuję wskazówek Mam własne plany życiowe, wiadomo - hajsu brakuje Ale to nie jest problem, bo bez niego mozna wiele Najważniejsze to codziennie stawiać sobie jakieś cele Wiele razy upadłem, podeptany zostałem To niemiłe tak powstać a potem znowu być na dnie Teraz się wszystko zmieniło, doszedłem do pewnych wniosków Patrzę z nadzieją w przyszłość, nie chce już skakać z mostu Mam plany, chcę mieć willę z basenem Kąpać się codziennie w hajsie, mieć dzieci, żonę, interes Stawać na nogi co rano i kurwa tak dla ścisłości Nie oglądać tych twarzy, na których nie ma szczerości Chcę odpalać co weekend na te pieprzone koncerty Wracać z trasy zmęczony, nawet bez żadnej koperty Nie czuć żalu i smutku już do żadnych ludzi No i nie chciałbym już nigdy więcej w gównie się ubrudzić Boczo: Pingwin Pik-Pok Lubię, gram w pingpong!

You need to sign in for commenting.
No comments yet.