Bez Struktury - Niedziela lyrics

Published

0 106 0

Bez Struktury - Niedziela lyrics

[Zwrotka 1] Jest niby wszystko okej... Nigdy nie było tak dobrze Czuję już blisko cel, a Ciebie wciąż nie ma obok mnie Nie piłem od dwóch lat i chyba straciłem potrzebę I serio bym kochał œświat, gdyby nie te jebane niedziele A znów siedzę sam, przeglądam zdjęcia starych kumpeli W zasadzie niewiele nas łączy, dlaczego coœś miałoby dzielić? ChodŸź tu, polej, przechyl, powtórz poœśród zatęchłych melin Gdzie dumę ma tylko mój paw, co puszczam go na względy elit Flesz.. stoję jak w œśrodku koloseum W okół trybuny głodne krwi raperów Vis-a-vis ten, co myslał, że może mnie zjeœść, bo wlałem już 0,5 na biegu Mała, nie musisz czytać nic z mych źŸrenic Rozwalę go szybko i chodŸźmy stąd, w którymœś z pobliskich hoteli Wcisnę Twoją twarz w poœściel Tak mocno, by makijaż odcisnął tam Twój portret Nim skończę, za włosy Cię œściągnę na ziemię WeŸź kąpiel i ubierz się, czekam na Ciebie Wracamy na miasto, i tak jestem pewien że nie chcę tu z Tobą spać, chodŸźmy się dopić Bo za 2 godziny wsiadam w pociąg, pa [Refren] Czy można zabrać te niedziele z kalendarzy? Męczą flashbacki mnie, wracają głosy z trasy Nie chcę być sam, to dziśœ zbyt wiele waży I cokolwiek jeszcze wczoraj miało sens, dziœś go traci [Zwrotka 2] Piłem z półtora roku, zwiedziłem z 50 miast Biłem się z paranojami o spokój, kiedy z niedzielą znów witał mnie kac Alkohol nakręca emocje, dziœś jestem trzeźŸwy dwa lata A dalej przeglądam ich zdjęcia na kompie i zwykle przy drugim już chce mi się płakać U pierwszej love pamiętam stanie pod oknem za małolata A dziœś ma męża i œśledzę po zdjęciach jak wychowuje dzieciaka Druga - zresztą jak trzecia - jest z moim ziomkiem sprzed lat Zostawiłem obie, a dziśœ myśœlę, że to mogłem być ja f**, poznałem ich wiele, ciekawe, jak dni im płyną Chociaż w pamięci mam dziśœ pewnie więcej chwil niż imion Jedna mi chciała już stawiać samolot, bylebym przy niej zasnął Inna klęczała, gdy ja przechylałem butlę jak w logo Alko' Zjebał mnie Stasiak za jedną, bo jego koszulą wytarła twarz po wszystkim Przez jeszcze inną śœcigał mnie Czeski o hajs za nowy prysznic Mam sporo niezłych wspomnień, to mój niedzielny dramat Bo kiedy siedzę sam w ten zjebany dzień, każdy z nich to nagle ciężki bagaż Więc... [Refren] x2 [Zwrotka 3] Szukałem siebie tak długo, biznesy, muzyka na zmianę Po równo zakrapiane wódą, że ledwo kojarzę, z kim budzę się ranem Na lata to skuło mi serce w lód i nawet gdy topi się, ciąży jak klątwa I miewam wrażenie, że jest już za póŸźno, bym jeszcze potrafił normalnie się związać Związać - mógłbym i takich chwil tu parę wspomnieć Kobiety przyciąga cośœ do mnie do łóżka, lecz nie chcą dzielić tu nic ponad kołdrę Już matka - niby w żartach - pyta mnie jaka ze mną wytrzyma Bo ganiam marzenia, olewam stabilnośœć, uparty a zaraz już trzecia dycha I nawet gdy byłaœś tu ze mną w niedzielę i tak nie mogłaœś przywyknąć że gubię swą pewnoœść siebie w ten dzień i potrzebuję Cię blisko mieć Mam doœść kochanek, ryją banię mi nie gorzej niż kiedyœ chlanie Jeszcze parę i zamiast prezerwatywy na chuja włożę kaganiec Prowadzę studio w Wawie, mieszkam w pokoju obok Przez œścianę Dzieciak, 5 lat młodszy, a już z narzeczoną Są słodcy - więc zamknę drzwi i włączę film, może uratuję nastrój Niech płoną domy, toną okręty, byle bez żadnych romansów Tak wiele bym jeszcze chciał zrobić, a siedzę sam w tych czterech śœcianach Nie ma do kogo zadzwonić i nie ma dla kogo się starać Nim palnę se w łeb, skończę już pisać te żale œŚwita, nowy dzień wstaje, w końcu poniedziałek A tak na przyszłoœść... [Refren] Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska

You need to sign in for commenting.
No comments yet.