Bartosz Miszczyk - Mniej - Więcej lyrics

Published

0 187 0

Bartosz Miszczyk - Mniej - Więcej lyrics

[Produkcja: Szur] [Zwrotka 1] Widzę więcej.. Wiem więcej... Tak to jest, mniej więcej Zabrakło dodać, że to czyni mnie szaleńcem. Niech będzie.. Kiedy słońce z nieba zejdzie, siadam w krześle pod napięciem i... Chcesz wiedzieć? Mniej wiesz, głębiej śpisz... Mniej masz, lepiej śnisz... Ale nie wiesz nic, to klepiesz krzyż Mi ta wiedza jest szaleństwem... Niewiedza błogosławieństwem była Nie wiem dziś, gdzie jesteś miła? Od lat patrzą jakbym wygrał... Nie dają mnie za przykład Ja patrzę, jak wstaje świt nad... Topię ich żal w kadzidłach A w powietrzu tylko tik tak.. Tik tak... Tik tak... Po was Dobrze znacie się na ludziach? Ja się dobrze znam na słowach... Nie gram tu o popularność, wtedy by „to coś” umarło Wybacz, ale moją szczerość posądzają o brutalność Pojawiam się bez zapachu, kiedy patrzą się na zachód Witaj w mej oazie z piachu #Bibi Netenjahu [Refren] Dopóki słowo, słowo goni, zabieram ich z monotonii Wychodzą po Lobotomii, wychodzę z nagrodą #Moniz Daję duszę robotowi, po to żeby ją roztrwonił Zero ciągot, do korony. Mogę, choć nie mogą oni [Zwrotka 2] Ziemskie powietrze dzisiaj jest toksycznie gęste W smogu spalin, pada szary śnieg z deszczem, na jezdnię Wszędzie kłębią się gołębie, jak złe myśli w społeczeństwie To ziemskie powietrze tu jest smoliste i lepkie Ziemskie powietrze, pachnie tu bezprawiem Ślad wypływa z szumem after, w zoomie kamer lub znika jak cukier w kawie Na ekranie show na niby, bez zmian – błysk w oczach żmii Lis herbatę wieprzy słodzi, łyżeczkami kokainy Wiesz co różni mnie od reszty? Widzę tych, którzy odeszli Rzeka płynie, tylko bez nich. Dryfują tuż przy powierzchni Płomień topi wosk świeczki z Indonezji, kiedy jedni biją w dzwony Ci drudzy się biją w piersi... innowiercy... Trę szkliwo szczęk obu, nerwoból Nie lekkoduch, przez popiół, krew w oku W lewo stół, tlen – wodór, lepiej w szkło tu Łatwo złamać kręgosłup, przez ogół [Refren] Dopóki słowo, słowo goni, zabieram ich z monotonii Wychodzą po Lobotomii, wychodzę z nagrodą #Moniz Daję duszę robotowi, po to żeby ją roztrwonił Zero ciągot, do korony. Mogę, choć nie mogą oni [Zwrotka 3] Spójrz o tam, lecę, lecę, panie miej ich w swej opiece Mam na koncie już dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć zleceń Więc się nie ciesz. Chcesz nie wiedzieć, no to nie wiedz Że zaraz tam będzie meczet, cięcie trzecie Ence-pence, w której ręce Neferete ma monetę przez ćwierćwiecze Jesteś więźniem przez niewiedzę Ja przez tę wiedzę tu jestem specem Jak emeryt w świecie przecen, kręcę hecę Ksenofob? Nie no skąd! Nierozsądny jest osąd Tych co mają brudne łapy nie styrane ziemią stąd Wywiadowcza propaganda ma ból dupy #hemoroid Niech nie straszą przemocą bo obudzą Yellowstone Nasza wina, wasza wina A skończy się na karabinach za szmal Rabina Stara bida zaciśnie nam pas szahida. Pan maszyna [Refren] Dopóki słowo, słowo goni, zabieram ich z monotonii Wychodzą po Lobotomii, wychodzę z nagrodą #Moniz Daję duszę robotowi, po to żeby ją roztrwonił Zero ciągot, do korony. Mogę, choć nie mogą oni [DJ Qmak] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.