Nie po to upadam by leżeć Nie po to wierze że jeszcze jest czas Nie po to mierze wysoko by spaść Nie po to biegiem przemierzam ten świat Nie po to szczerze wybrałem ten rap Idę przed siebie bo czuje że mam W sobie ten dar który mi każe należeć do tych co nie boją się fal Odkładam żal staje na start, pewny jak nigdy że mogę iść dalej Krytyki szal wisi na szyi lecz trwam świadomy wad oraz zalet Uwierz że znam porażek smak i walk w których niestety przegrałem Lecz wiara to skarb nadzieja to plan na życie, życie które wybrałem Myślisz że łatwo jest być na ustach wszystkich życ ciągle pod presją Prawdy nie powie ci nikt a mity w mig są tutaj dawane mediom Ludzie próbują cie zbić z toru nie mogą sukcesu przełknąć Jedynie bit pozwala ci żyć i iść, mikrofon mierzy ci tętno Jaka jest droga na szczyt, pełna zwątpienia I pytań czy jutro nie zginę bo Gdy złapiesz rytm i zaczynasz iść ktoś znowu podcina ci linę Ja ocieram łzy, bo gdy gonie sny znów zakładam żagle i płynę Prędzej zginę niż zwinę je w dół i złamie na pół Te wszystkie zawiłe opinie Znam fale krytyki i zalew tego co daje Internet On stanowi sklep Smak nienawiści to chleb który tu zjadam codziennie więc Nie myśl że jest tutaj słodko, świetnie, tak kolorowo i pięknie bo Uwierz na słowo nie masz pojęcia przez co tu kurwa przeszedłem To jak wyścig w deszcz odczuwasz dreszcz W poślizgi wpadasz na co dzień Reszta stawki na torze tutaj pędzi też lecz jedzie przez piękną pogodę Wszyscy ci wróża nagrobek Powiem szczerze nie jest łatwo tak lecieć Lecz kurwa kocham to piękne uczucie Gdy mimo tego jestem pierwszy na mecie Miałem tego już dość Głos mówił weź chwile odpocznij lecz Nie było tu takiej opcji co nie zabije mnie to mnie wzmocni Czuje w sobie ta silę I ciągle tutaj głęboko w nia wierze Bo nie pokonasz w tym życiu nikogo Jeśli na starcie nie pokonasz siebie [Refren] Nade mną proch i pył, pkonałem ból i trud Bo zrobiłem krok w tył by zrobić dwa kroki w przód To nie cud, to moje życie To mój głód, to mój trud Najwyższa pora żebyś poczuł to Ooooo Teraz twoja kolej x4 Nie po to wierzyłem by zwątpić Nie po to biegłem żeby teraz stać Nie po to resztę zbijałem jak pionki By na szachownicy nie móc teraz grać? Nie po to ciągle musiałem w tym trwać Wciąż moją łodzią płynąłem pod wiatr Nie liczyłem strat lecz szukałem szans żeby móc tutaj nareszcie poczuć ten smak Czego Ci brak powiedz mi brat Czemu nie szukasz tu swojej szansy Dwie nogi masz dwie ręce i twarz Więc na początek tyle wystarczy Musisz tu walczyć chociaż na tarczy Tamci znasz ich wracali często lecz Dopóki żyjesz i dopóki walczysz Wierz mi jesteś zwycięzcą Nastaje dzień, nie chowaj się w cień Bo to pogrąży cie w tej beznadziei Wyznacz ten cel bo jeżeli nie To zamiast do celu to trafisz do celi Każdy ma tlen każdy ma sen Nie każdy ma tu odwagę go gonić Farsa to cień, szansa to dzień Więc co poranek ty masz ją na dłoni Dopóki w skroni pracuje mój mózg Dopóki w piersiach bije me serce Dopóki biegnę zdmuchując kurz Bo być może szczęście jest za zakrętem już Dopóki puls uderza mi w żyłach Dopóki jest we mnie jeszcze ta siła To wiem że mogę podbijać szczyt gór Zamiana ról bo życie to chwila Mówią mi o granicach Każda przeszkoda tu wyraźnie błyszczy lecz Sami je ustalamy więc skoro tak jest to sami je zniszczmy Kumasz? Pokonaj więc swoje słabości przełam ten strach Nie będziesz wtedy miał wątpliwości że życie przez palce ucieka jak piach Widziałem w grach, widziałem na filmach człowieka co odnosi sukces Mam dość choć to świetne produkcje Bo tego człowieka dziś chce widzieć w lustrze Jeżeli to puste to spróbuj wypełnić dziś takie kieszenie Życiem, nadzieją, wiara ambicją a przede wszystkim marzeniem Wszystko ma cenę ja stoję na scenie A to pokolenie podobno mnie słucha więc Czuje że drzemie w nich wielkie marzenie jak we mnie wiesz lecz szybko wybucha Bądźcie cierpliwi nie patrzcie na ziemie Na niebie jest więcej niż tutaj Biegnijcie przed siebie tak pełni uczucia Choć droga jest długa nie myślcie o skrótach [Refren]