Witamy w miejscu gdzie czas się zatrzymał i chyba nie ruszy Witamy w miejscu gdzie jedynie ten flow jest osłoną duszy Światła pogasły już, a w moim umyśle nadal ogień płonie I błąkam się nadal po jego ulicach notując myśli w telefonie Ziomek ma 16 lat, beaty z youtube i wadę wymowy Autotune w piosenkach, nic nie wie o życiu, jest taki chujowy Przecież tu Polska jest, po Polsku powinno wszystko być Jak nie pasuje, kto go zatrzyma, nie musi wcale tu żyć Jednak jestem, nie dając sobie chwili wytchnienia Nie dam zagłuszyć się, zbyt wiele mam do powiedzenia To nie jest głos ulicy, nie ten jeden z milionów Jeden na milion głos w słuchawce, między setką głuchych telefonów Ambicje wielkie drzemią w słowach wypuszczanych w świat Wędrują po uszach teraz i będą przez następne kilka lat Choć mam tak wiele wad, jestem dumny z tego co mam Bo zrobiłem cokolwiek, nie wstydzę się tego pokazać wam Ta Cebulandia nie jest gotowa na to ja wiem To nie jest rok 2002 Tej Cebulandii tak wolno leci dzień za dniem To już chyba za długo tak trwa Ta Cebulandia nie jest gotowa na go ja wiem Tam gdzie tętni życiem, pada strzał Tej Cebulandii tak wolno leci dzień za dniem Ktoś odchodzi widocznie sam tego chciał Albo to ludzie są chorzy, albo ja jestem jebnięty Bo gdybym nawinął to samo, pod beat z dubstepem, były by hejty Polska taka Polska jest, ale zbyt Polska jak na te lata A wszystko z teraźniejszości, umysłom przeszłości koło chuja lata Ameryka wcale tu nie wita, moja płyta Wyjdzie kiedyś na pewno i będzie mocna, będzie syta Jakby ktoś pytał, ale nikt nie pyta wcale Cisza, ciemność i skupienie, stan liryczny, doskonale Dużo pale, dym cieszy jak bąbelkowa folia Widzę dziś o wiele więcej, pareidolia Tak dużo czasu jest, póki w miejscu stoi A kiedy ruszy będę jednym z tych, który się nie boi Ta Cebulandia nie jest gotowa na to ja wiem To nie jest rok 2002 Tej Cebulandii tak wolno leci dzień za dniem To już chyba za długo tak trwa Ta Cebulandia nie jest gotowa na go ja wiem Tam gdzie tętni życiem, pada strzał Tej Cebulandii tak wolno leci dzień za dniem Jeśli ktoś odchodzi widocznie sam tego chciał