Pamiętam czas, kiedy rodzice mówili koniec kropka
Zamieniam tyle fraz, co ile powstaje nowa zwrotka
Mam tysiące powodów by coś tutaj wykonać
Jeden na milion, że to może się komuś spodobać
Nie potrafie chować wszystkiego do worka i zostawić
Tu nikt nie ma swojego motta, ludzie potrafią ranić
Nie mają żadnych granic, tak samo z ograniczeniami
Mogą zrobić kurwa wszystko i patrzeć swoimi spojrzeniami
Nie którzy mają wszystko w dupie jak alkoholicy
Po ulicy mogą iść przy trupie i czuć się jak najemnicy
Szukają swojego graala, poprzez złe zachowania
Gnają przed siebie, nie sluchając nawet twojego zdania
Obawa się pojawia dopiero po jakimś czasie
Nie dasz rady o siebie dbać, weź do ręki papier
Napisz kilka ciepłych slów, co źle zrobiłeś
Później nanie popatrz i spójrz jak mocno się zmieniłeś
Ci co mówią tak bez przerwy, nie mają wyparzonej gęby
Mówią po to żeby mówić, po prostu lubią ględzić
Nie umieją ani chwili w ciszy spędzić
Cały czas gadają jak najęci, aż się w głowie kręci
Coś do powie, coś przekręci, o czymś zapomni
Wielki mętlik, w głowie mam, lecz wysłucham
Ale często na to sram Ja tak mam, przerwę, powiem koniec
Kropkę ty wstaw sam, tu czy tam, obojętnie ważne żeby komuś szansę dać
Wypowiedzi, osobie która obok cicho siedzi
I zada ci pytanie na które nie znasz odpowiedzi
I się zawiedzie