Syndrom jedynaka chyba jednak gdzieś tam we mnie siedzi
I podpowiada z prawej strony „Bierz, to Ci się należy!”
A nawet jeśli nie, to i tak to biorę
Przepływam morze, tylko po to, żeby znaleźć jego koniec
Nawet psycholog twierdzi, że lubię stać w świetle jupiterów
Jupiter dał mi cząstkę siebie, w bukiecie piorunów
A ja wciąż utożsamiam się z Minerwą
Zachowując w tym wszystkim zwykłość #koinomateria
Chyba zmieniam buty, tak często jak w życiu rozdziały
Każdy z nich pamięta inny, ja niestety całą gamę
A narkolepsja to ostatnio częsty bywalec
Z którym walczę o skradzione chwile
Znowu padam, nie wstaję, zapominam wiele
Mówisz pokrótce, o pustce, która zatrzęsie podziemiem
Która postawiła mnie na piedestale – scenie
I kazała wspinać się na najwyższy szczebel
Ref: Bo jesteśmy nieśmiertelni
Bo jesteśmy nieśmiertelni, nieśmiertelni tak
Bo jesteśmy nieśmiertelni
I to otwiera nam bramę na nowy świat
Kiedy pora na nas? To tylko śmierć wie
Nie umiem zdefiniować jej, ale piszę wierszem
O tym, jak wygląda przestrzeń wokół nas
Chcę znaleźć miejsce, gdzie zniknie z oczu strach
Twojego głosu brak, szept pozbawiony treści
Bilans zysków i strat, mieliśmy być nieśmiertelni
Przestań pieprzyć mi, że życie jest walką
Wiem to, choć za chwilę i tak spadnę na dno
Znasz to? Też masz podobnie jak ja?
Też czasem ciężko Ci poukładać świat?
Choć wiem, że pewnie umiem, lecz
Żadna siła nie przesunie już wskazówek wstecz
Wciąż się uczę, wiesz, choć przez chwilę latać
To bagaż doświadczeń, czy jebana grawitacja?
Trzyma mnie na grząskim gruncie i wieje wiatr
Czy jesteśmy nieśmiertelni, tak?