[Verse 1]
Witam Cię ziomek w tym miejscu
Co nie generuje a degeneruje zwycięzców
Poczujesz to w powietrzu
Bo tu w człowieku dojrzewa pierwiastek
Którego nie znajdziesz u Mendelej**a
Od dziecka po trumnę od kołyski
Mówią Ci - nie pchaj się na piedestał
Musisz być skromny i zwykły, jak wszyscy
To syndrom Polski, wybij się wyżej a cię chwycą za kostki
Nam pozostaje to pierdolić bracie
Jebaną kulą w sercu mnie nie zatrzymacie
Słowa jak rapier papier tną, masz coś do nich?
Niejednego flow ocalił tu od paranoi
Z Sodomy do komory dwa na dwa metry
Długopis, mikrofony, szatan dyktuje teksty
I dzięki, kto tu się lepiej sprzedał?
Tu ziom z tych osiedli, co ma plan jak się wkręcić do nieba
Bit na żywo z miejsca, co zła nie zna z dzienników
Skąd zwiewa wciąż w chuj moich rówieśników
Kwestia to moment wyczuć, prześlizgnąć się po fali
Przebić to czego inni nie zdołali
Pieprzyć to co za nami, bo tego jakby nie ma, nie?
Kto chce iść w przód patrzy w przód zamiast patrzeć wstecz
Wiem czego chcę, mam autorytet własny
I mam drabinę z liter co prowadzi mnie pomiędzy gwiazdy
[Ref.] x2
To dla moich ludzi
ŁDZ, pełen luzik!
To dla moich ludzi
Lek, lek, ej!
To dla moich ludzi
Bo już czas się obudzić
Przygotować się na nowy dzień, wiesz!
[Verse 2]
Czuję się jakbym czekał na tą płytę całe życie
To jak byście znów mogli wziąć ten pierwszy oddech gdy się narodzicie
Ten pierwszy raz widzieć świat na nowo
Widzieć znowu ten pierwszy raz milion barw przed sobą
To nowy start i strzał z adrenaliny na rozpęd
Dla tych co jeszcze nie popadli w obłęd
W osiedlach co farciarzom dają drobne na bilet
Zacznijmy nowy dzień, zbierz siłę
Jak wierzysz, że masz tylko jedno życie, jak ja
Wyrywaj co ci każdy dzień winien każdego dnia
I otwórz się na świat, zobacz szanse jakiej inni nie widzą
Nie patrz już w ziemię brat, podnieś wzrok i popatrz na horyzont
Zakładaj ciuchy, buty, otwórz te drzwi
Bo dla niektórych sny nie kończą się nad ranem
I gdy dla niektórych kolejny dni tylko gonią kolejne dni
Ktoś tu spełnia sny, gdy inny czeka aż się spełnią same
[Ref.] x2
To dla moich ludzi
ŁDZ, pełen luzik!
To dla moich ludzi
Lek, lek, ej!
To dla moich ludzi
Bo już czas się obudzić
Przygotować się na nowy dzień, wiesz!
[Bridge]
Witam cię serdecznie na tej płycie
Która dla mnie jest mega ważna
Ja wydaję tę płytę właściwie na dziesięciolecie
I to jest powrót do czasów, którymi się jaram
Do brzmienia rapu, w którym się zakochałem
Słuchaj jak to brzmi! 2008!
Możesz mówić ŁDZ, możesz mówić HollyŁódź, jak wolisz
To jest nieważne, możesz w ogóle nie być z Łodzi
Możesz być gdziekolwiek, włączyć to sobie to na empetrójce
Serdecznie Cię zapraszam, ziomuś!
[Verse 3]
Kiedy ty hip-hop dawno przysypałeś ziemią
Ja wchodzę tu tak jakby się drugi raz to wszystko zaczęło
Jak Nike Air Force 1, to czysta świeżość
Choć mogę mieć sandały i słabi gówno powiedzą
Bo mam flow i styl, a pozostali łapią kolby w ryj
I adios, na do widzenia dwa kopy na wynos
Jak nie chcą po dobroci mogę zrobić tu porządki siłą
Ty ryło stul, bo żaden z ciebie skurwiel, aj
A tylko mały, słaby, szary chuj bez jaj
Cie nie ocali full cap z Nowego Jorku
Jeśli od Diplomats się zaczyna twój oldschool
Jak masz 15 lat, jesteś białasem co mówi po polsku
A twój awatar ma bandanę Bloodsów
Bo żaden z ciebie Game gnojku, raczej ci bliżej do geja
To twoje życie, ok, ale to moja scena, dlatego
[Hook] x2
Dziś jest dzień
Gdy ta kultura złapie czysty tlen
Zaznacz na mapie, bracie, ŁDZ
Bo to jest nasze, czy ty chcesz czy nie
Wracamy tu z hałasem [Tekst - Rap Genius Polska]