[Verse 1: Hade]
A więc, a więc
A więc, wołają mnie Kajtek, w węższych kręgach Hade
Sporo czytam, pieprzę TV I ubieram się jak dziadek
Kaszkiet, koszula, podwinięte rękawy
Ale to nie styl z klipów, to styl starej Warszawy
He, więc nie mów jak nie wiesz
Zanim wytkniesz mnie palcem, ziomuś, spójrz na siebie
Twe dresy, czy skóra nie zrobią z ciebie kozaka
A twoi koledzy w starym golfie to przecież nie mafia
Chcesz być twardy? Pozbądź się tych dresów
Sprawdź sobie kto to był Hemingway, czy Grzesiuk
Chinaski, Fitzgerald, Jarmusch nawet
To oni znają się na życiu, a ja znam się na nich, a więc
Pomyśl, droga do raju to tędy
Może ktoś robi z ciebie idiotę, ustanawiając trendy
*Coraz płytsze!* a i tak gonisz za nimi
To nowy świat, kiedyś mniej dbało się o image
[Verse 2: Hade]
I znam wielu takich, którzy widzą to podobnie
Mało kto ma dystans, choć mało bierze się dosłownie
Moda na artystów, moda na rap
Moda I lans, w wypożyczonych samochodach
Jakiś czas temu wpadłem w ostry cug
Bite półtora roku chlałem do utraty tchu
Ciężko było z tego wyjść, teraz jestem zdrów
I co usłyszałem? Że już nie jestem cool
Trudno, poprawiam kaszkiet, idę przywitać się z miastem
Długi spacer, potem książka na ławce
Nie utożsamiam się z tłumem, bowiem byłoby mi wstyd
A jak znasz Tyrmanda, to wiesz, czemu jestem zły
W sumie możesz mi nie dowierzać
Ale odczuwam dziwny respekt, gdy widzę Poloneza
Czy Dużego Fiata, nie mówiąc o Warszawach, synek
Dla mnie to wciąż limuzyny ze stylem