Zmiany potrzebują ofiar, rapowy stos odpalmy
Środowisko pełne bydła, czas na ubój rytualny
Świętych krów więcej niż w Indiach, ignoruję vox populi
Dlatego ich czoła zdobi ślad po mojej kuli
Stado świń, które dopadło do koryta
Nażreć się chcą, a gdzie w tym muzyka?
Każdy jest perłą, słomiany zapał atrybutem rapu
Jestem wyjątkiem, nie jestem tworem rodziny mięczaków
Będę walczył o pozycję, broni nie złożę
Bo na razie gramy za zwroty grzecznościowe
I dalej robię swoje, bo w konsekwencji siła
Za długo pracowałem, aby ksywa coś znaczyła
Zajawione karykatury chcą być Stanów kalką
Ale brak im warsztatu, stylu, nie mają tej werwy
Johnny Depp rap, jestem jakości gwarancją
A każdego z nich dopadnie kiedyś klątwa czarnej perły