[Zwrotka 1]
Nie pytaj o prawdę jak Szaweł, na pewno nie znajdziesz jej w Tarsie
Summa cum laude, summa cum laude dla nowych doświadczeń
Już wita Damaszek te usta i twarze jak wóda i ćpanie, to suma objawień
I nie mogę odbić od nich przeciwności
Tnę jak Apelles gdy czekasz na wezwanie
By otworzyć oczy ospałe na racje, bo połowy znaczeń to wiki nie znajdzie
Te pliki wypalę, na stałe skojarzę je z wami jak Malick obrazy na taśmie
Hack the planet, choć masy puszczam w niepamięć, jak Dante
Nie rzucę wszelkiej nadziei na pastwę walki o władzę
Nie szukaj kalki, nie znajdziesz, idę jak kalkin i miażdżę
Gdy to powtarzasz jak mantrę, odraczasz samozagładę
Ty przychodzisz do mnie po nowe wrażenia
Ja nie poukładam ci życia jak Jenga
Wciąż szukam człowieka, a on vice versa
Wykręca się stale jak bóg u Richtera
To szepty sumienia, co nie ma już głosu
Wyklęty jak teatr i jego sobowtór
Zaczynasz od zera i nie ma odwrotu
Weź sobie do serca to credo jak shogun
W szoku jak Neron, gdy płonie piekło, nie duszę
To tylko słabe konstrukcje, istota rzeczy nie runie... nigdy
(nigdy... nigdy)
[Refren]
Ground Zero, Ground Zero, Ground Zero
Jak pressing na twardy reset, ej
Ground Zero, Ground Zero, Ground Zero
Coś więcej niż to, że jesteś, wiesz
Ground Zero, Ground Zero, Ground Zero
Gdy ponad to zawsze jeszcze gdzieś
Ground Zero, Ground Zero, Ground Zero
Bo wytnę im te projekcje w pień
[Zwrotka 2]
Liber al vel Legis nie Anton LaVey
Różnica jak Nietzsche i Michel Onfray
Gradacja leveli, gdy naciskasz play
Wyrywa z depresji na Mount Everest
Wy wodzicie wzrokiem jak dzieci we mgle
Ja wodzę was słowem po nieznanej ziemi
Te skale są nienamacalne jak sen
A czujesz, że sensy zakładają zenit
Nie muszę pytać o dystans zasięgu pomiędzy nami
Bo dawno zerwałem łącza skacząc w ramiona przepaści
Ten Panopticon jak Foucault widzę oczami ofiary
Uwolnić maszyny przy tym to zniszczyć w nas automatyzm
Ty może nadążasz, do kogo ta mowa, gdy mówię do rzeczy
Jeżeli dociera, sam zdołasz określić
Jak trudno się przebić do nieżywych źrenic
Docenisz, że między wierszami znaki chowam
Gdy po tych tropach sam w końcu dojdziesz do złota
Znów wchodzę jak słońce w układy ze światem
Ten taniec mi służy jak Lully i Vatel
Odmieniam tytuły przez niepoliczalne
Gdy reszta rozważa dylemat jak Hamlet
Odnajdę spokój gdzieś w oku cyklonu, gdzie
To wszystko w ogniu przemiany stłoczy się wokół mnie
[Refren] Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska