[Intro]
There is no sea but the sea...
There is no land but the land of possibilities
[Zwrotka 1]
Jestem poetą – czujesz? – żyje o wodzie i ogniu
Choć to poniekąd coincidentia oppositorum
Pustynia zabija bogów; o zmroku robi się zimno
Ludzie o krótkim wzroku, dzielą się chlebem i winą
Weź wyłącz mnie, bo coś jak kino tnie
Tę rzeczywistość, w niej zbiega się wszystko w sens - ej
Ja spadam i rozbijam dachy po drodze, jak ptaki chore na odmę
I jeśli trzymasz mnie w garści, jestem już martwy jak one
Jestem już martwy, bo mogę, odpuszczam walkę o rolę
Którą gra każdy, kto stanął na twojej drodze - wiesz?
Te wiersze niosą w sobie błędy i skazy
Jak my na moment być może się ocierają o prawdy
Wywróżę z kraty tej klatki pragnienia wolne od granic
Ruchome ściany tych auli - jak mundus imaginallis
Nie wierzę w szczere intencje marzeń o świecie ze stali
Im mocniej chcemy być nimi, tym bardziej oni są nami - czaisz?
[Bridge]
Jeszcze jeden krok dalej...
Rośnie ocean możliwości, szukaj a znajdziesz
Szukaj a znajdziesz (x4)
Rośnie ocean możliwości, szukaj a znajdziesz
[Zwrotka 2]
Znów chyba mnie mają na oku, jak mają na oku na ogół cię mają już
To spojrzenia obce zza oczu, jak ocean mroku, gdy ściągają na dno - wróć!
Się czuję jak rezultat umów, obrócę mozaikę ich trudu w gruz
Się czuję jak studium, studium, studium, studium - stój!
Ty patrzysz na mnie inaczej, a dystans w oczach to otchłań
Z nich trudno wyłowić miarę, bo ktoś głęboko ją schował - aha
I wiem, że nie mogę być tobą, ty mną - u progu ramion i dłoni
Kończy się wolność stron, ją czasem wolność woli
Łamie jak status quo stanowczy ton odmowy
Po twoich śladach w głąb - to psychotropy
Jak znaki pasaży, za zimne soczewki, próbuję prowadzić na przekór powierzchni
U wybrzeży twarzy jak przybój zza źrenic, coś mówi ci: "musisz swe życie odmienić"
Bo Ja to puste słowo, z nim świat to puste słowo
Bez nas to puste słowo, zatacza błędne koło
Możesz przechodzić obojętnie obok mnie i siebie
Nawet do końca życia, ale to chyba nie przejdzie [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]