[Zwrotka 1: Zero]
Szukasz w odsłuchach, na bitach, w podbiciach
Nie ma mnie tutaj, enter the T.A.Z
Ty nie masz jutra, a ja nie mam dzisiaj
Bo pierdolę świat; Jack The Zipper
Kserokopie odbite aufwiedersehen, vide, patrz
Jeśli masz oczy, od tego je masz
Smakujesz sylab, by trawić je w duszy
Poruszy i wrócisz po więcej, gdy poczujesz brak
Zważ na inercję jak h*moki "Jaws"
Bo sypią się ramy ze stali i szkła
Posypią się plany jak słabi na psach
Nie zbawi cię władza, to blaga dla mas
Choć może cię jarać posada i hajs
Powaga i staż to jebana gra
Nawzajem se skakać do gardeł na znak
[Refren: Zero]
Czas młodych bogów, chodź, jak złoto w ogniu, stop
Nie sprosta odium, co ogół w zarodku zmiął
Wyrwiemy z martwych form jak władze z martwych rąk
Chcesz wagę z prawdy zdjąć, by szydzić z nagich jak Hiob?
[Zwrotka 2: Deys]
Mam mikroplany z niczego po niebyt
Wjeżdżam bezczelnie metodą imersji
"Mercy" mówi do mnie próżnia, wrzeszczy
Wieki pomijana przez umysły wielkich
W moje nic takie, którego nie mogę nazwać
Nie wyraża mnie ta faza w trzech jaźniach
Szlachtuję tytuły, nie wiem, co to jest empatia
Mam nadzieję, że dla ciebie to nobilitacja
Krew niedoli dla tych, których szansa nie wymaca
Za późna obrona to jest na zawsze pogarda
Wysyłacie sondy, ale żadna z nich nie wraca
Nie ratują Kerbale i Wesołowska Maria
Znów dobijam resztę jak targu z Hermesem
Te słowa prześwięcą cię, masz egzegezę
Choć patrzę pobieżnie na bieżnię tych starań
Metabolizm nawet ich spóźni się w metę
Myśli nie przesądy, to kolejne monstra
Jak dzieci, co wierzą w demony spod łóżka
Jeszcze nie wierzysz, to już nie odpukasz
Wychodzę z papieru; Księga Babadooka
[Zwrotka 3: Zero]
Po Hasha nie spytasz, co znaczą starania
Podnoszę dyskusję o kwalifikacjach
Choć determinacja to niejasna sprawa
Nie tańczę, jak zagra mi demon La Place'a
Nagrodą jest cisza, co wokół się skrapla
Ja w zamian zostawiam oniemiałe stada
Oklepane hasła to prawdziwa plaga
Że chyba się sami nie mogą połapać
I trzymam się mocno jak słowo imama
Uzależnieni jak Chiny od hana
Od teraz od zera oznacza od zaraz
Ja za każdy wołacz zawołam se haracz
Subtelny szantaż? Kurwa, no popatrz
Świat to surogat jak Lewiatan Hobbesa
Sumą logowań przelanych na konta
Jak sowa Minerwy, ich Synaj dla lepszych
Przecinam więzy, węzły wiedzy
Wycinam w pień całe sektory
Segmenty nędzy, sieć
Pomiędzy tobą a snem, leć
[Refren: Zero]
Czas młodych bogów, chodź, jak złoto w ogniu, stop
Nie sprosta odium, co ogół w zarodku zmiął
Wyrwiemy z martwych form jak władze z martwych rąk
Chcesz wagę z prawdy zdjąć, by szydzić z nagich jak Hiob?
[Zwrotka 4: Deys]
Trochę za miękko mi w tych komplementach
Komplikuj jak umiesz moje dysproporcje
Nie zostanę w kropce jak Morse'a alfabet
Ta autoratywna kontrola nie pojmie
Wyskoczę niczym easter eggi na wizję
To nie jest oblane dziś niczyim szyldem
Przyczynię się do tego procesu czy nie?
Ja jestem w tym ponad, spokojny jak w winie
I mi nie minie, w lawinie niewinnie zakrytych
Bo nie wiem, czy wytrych krytyka zatrybi
Bo dziwni jak studia w Alvernii, budynki
Na stówę nie zgłębisz zaplecza techniki
Pobieżnie się męczysz, ambicje do luftu
Ja mam niepowszechnych dla strumienia mediów
Dwanaście tysięcy dowodów triumfu
Jak ta piramida z poniemieckich hełmów
[Refren: Zero]
Czas młodych bogów, chodź, jak złoto w ogniu, stop
Nie sprosta odium, co ogół w zarodku zmiął
Wyrwiemy z martwych form jak władze z martwych rąk
Chcesz wagę z prawdy zdjąć, by szydzić z nagich jak Hiob?