[Zwrotka 1: Blacha]
O!
Za oknem ciemność, znów piszę wersy nad ranem
Nie muszę biegnąć, bo nadrobię wszystko z czasem
Nie patrzę na innych, patrzę tylko na siebie
Bo to ja, a nie oni będę później cierpieć
Kilka dziewczyn chce pogadać, mówią „nie próbuj”
Bo zablokowały mnie w sercu, nie na fejsbuku
Mogę bez trudu rozjebać w jeden dzień wypłatę
Później przez cały miesiąc wbijać zęby w ścianę
Mam pracę, płacę podatek i tracę siły ciągle
Mówią, że facet nie płacze zatem samo to powiesz
Ej! Zaczynam wkurwiać się na wszystko
Mówią - uspokój się, przestań pić bo robisz tylko
Głupie rzeczy, za które przepraszam później
Kiedyś może być za późno i w końcu się obudzę
Lecz zaczynam czuć się lepiej, wiesz, mówię poważnie
Wersy trafiają w serce, wiesz? Bo piszę prawdę
[Zwrotka 2: ZdunO]
Zapada zmrok, zapiszę coś, może tym razem na kartkę
Ulice przepełnione bólem, nienawiścią, fałszem
Piszę o swoim życiu, choć nie jestem obojętny
Moi ludzie, rodzina bliższa niż niejeden krewny
Nigdy nie bałem się łez, każda z moich to atrament
Więc pomyśl albo zobacz w trackach ile ich wylałem
Uciekam w rap już ósmy rok, gdy zapada zmrok
Albo od niedawna w jej ramiona, uśmiech, zapach, wzrok
Mam 20 lat i co? Zaraz kolejna wiosna
Niby nic, a na ludziach dawno zdążyłem się poznać
16-latek z matką w ramionach, miejsce: cmentarz
Byłem tam, pamiętam, znam te kłucie serca
Mam te kłucie serca, jak wtedy tak dziś
Nie oczekuję litości, dość mi jej do dziś
Wtedy 3 miesiące w pizdę, nie pisałem nic
Ale gdy zapadł zmrok miałem odwagę śnić
[Zwrotka 3: Kura]
Gdy zapada zmrok, wszystko co było się kończy
Zamykam pokój, włączam bit i siadam do zwrotki
To jest ten moment, gdy widzę więcej niż za dnia
Ludzie pogrążeni w bólu, opuszczają kwadrat
Idą sami, nie wiedzą dokąd szczerze chcą iść
Boli ich samotność, którą przynosi codziennie świt
Chcieliby normalnie żyć, ale niestety nie mogą
Dopiero gdy zapadnie zmrok czują wolność
Czują we własny sposób ciężar swego życia
Czują radość, czują, że mogą spokojnie oddychać
Ty gdy śpisz, oni czerpią dopiero z życia energię
Gdy się budzisz, oni znów czują przygnębienie
Mają w sobie lęk, strach, niepewność i tremę
Spróbuj ich zrozumieć i wejdź na ich miejsce
Wyjdź z domu w nocy, wróć gdy będzie jasno nad ranem
Poczuj się jak wilk idąc o zmroku na polowanie
[Zwrotka 4: Winter]
Nie chcę mówić w koło o tym, co mi życie zepsuło, wiesz?
Bo nie mam siły do tego i jest mi głupio trochę
Alkohol, kłótnie tak częste
Że chętnie bym się spakował i poszedł gdzieś w cholerę
Ale nie mogę i tym bardziej nie chcę, a wiesz czemu?
Bo chociaż jest jak jest, matki nie zostawię w cierpieniu
Zapada zmrok, w tym miejscu nie tylko w nocy
Znów chleb z masłem, bo w sklepie znowu limit nam przekroczył
Od kilku osób słyszałem „znajdź pracę, a będzie dobrze”
Szkoda, że szukanie nie jak gadanie, nie jest tak proste
Nosz kurwa! I jak tu pisać, nie być wulgarnym
Kiedy kolejny dzień czuję się kozłem ofiarnym
Lecz mam plany na życie, wiesz jakie? Uno momento
Że dopiero zacznę żyć, jak opuszczę to ciemne getto
Które, mam nadzieję, skończy się, zanim znajdzie mnie piekło
Jeśli też masz tak chłopak, do góry głowa, trzym się ze mną! [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]