Zawsze wznoszę wzrok w powietrze, w powietrze
Bo nie chcę już dłużej stać pośrodku świata
W którym ciągle się gubię
Tu niebo jest limitem, ale przeszkodzą są ludzie
Bo nawet gdy wygrywam czuję się jak lucky loser
Zawsze wznoszę wzrok w powietrze, w powietrze
Bo nie chcę już dłużej stać pośrodku świata
W którym ciągle się gubię
Tu niebo jest limitem, ale przeszkodzą są ludzie
Bo nawet gdy wygrywam, o
Od zawsze chciałem rozkurwiać, to chyba moje przeznaczenie
Aby wchodząc do studia dawać to tłuste brzmienie
Rymów wieniec, co sumienie porusza jak burza ziemię
W oka mgnienie zanurzam w podziemie szerszym promieniem
Aby doszło to do Ciebie i chodźbyś już miał dosyć
Aby robiło wrażenie nie dać Ci spać w nocy
Mocy nie ubywa, bywa nawet, że mam jej nadmiar
I chodź bywam skromny, nie ukrywam to mój final countdown
Wywołam skandal, dodaj to do klasyków
Jak wtedy gdy miałeś pierwszego Cywila w głośniku
To właśnie ta chwila, będą tak mówić bez kitu
I chodź zrzedła im mina już wiedzą jak wchodzić do bitu
Życie mi mija, szczęście pakuje w walizki
A muzyka upija częściej niż drogie whiskey
Z każdym problemem radzę sobie sam wiedz, że
Chodź domem mym podziemię zawsze wznoszę wzrok w powietrze
Zawsze wznoszę wzrok w powietrze, w powietrze
Bo nie chcę już dłużej stać pośrodku świata
W którym ciągle się gubię
Tu niebo jest limitem, ale przeszkodzą są ludzie
Bo nawet gdy wygrywam czuję się jak lucky loser
Zawsze wznoszę wzrok w powietrze, w powietrze
Bo nie chcę już dłużej stać pośrodku świata
W którym ciągle się gubię
Tu niebo jest limitem, ale przeszkodzą są ludzie
Bo nawet gdy wygrywam, o
To nie jest tak, że ja tu wchodzę do studia
Nagrywam wokal i kończę, bo
Robię rap, co daje wam więcej energi niż słońce
Jasne, chcę mieć tą forsę, drinki z palemką i porsche
Lecz wolę progres i postęp by nieść wam słowo jak Mojżesz
I możesz mówić, że zgubić te ideały jest łatwo
Lecz wolę osrać te stówy, byle nie minąć się z pasją
Ja, robię to z gracją jak pieprzona baletnica
Jakbym kręcił piruety kiedy nawijam na beatach
Niestety i tak w mitach zaklęte bolączki
Idą się jebać jak te laski w lasku bulońskim
Ludzie są głusi jak Beethoven i ślepi jak Stevie Wonder
Bo jebnięcie w głowę nie leczy
Mówisz od rzeczy leci Cywil z tą liryką
Za takie zdanie dostajesz karę jak Raskolnikow
Zdanie ostatnie właśnie zdobywam twój respekt
I choć domym mym podziemie zawsze wznoszę wzrok w powietrze
Zawsze wznoszę wzrok w powietrze, w powietrze
Bo nie chcę już dłużej stać pośrodku świata
W którym ciągle się gubię
Tu niebo jest limitem, ale przeszkodzą są ludzie
Bo nawet gdy wygrywam czuję się jak lucky loser
Zawsze wznoszę wzrok w powietrze, w powietrze
Bo nie chcę już dłużej stać pośrodku świata
W którym ciągle się gubię
Tu niebo jest limitem, ale przeszkodzą są ludzie
Bo nawet gdy wygrywam czuję się jak lucky loser [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]