[Verse 1: Cruz] Musisz wziąć się urwać łeb króliczkowi Temu co go gonisz jak to mówią śpiewają Wiesz że pragnienia są źródłem cierpienia Jak to powiedział jeden co żył daleko i dawno Prawdy nie zamkniesz w żadnej klatce Ot skrajna relatywność tego co pono relewantne Wkurwia że w palce nie da się wziąć niczego Sam się nie mógł wziąć przez widok konia turyńskiego Obrócić w każdą stronę i przypatrzeć przyjrzeć Znaleźć ślad całości jak św. Franciszek Przez bramy percepcji nie wpuszczają niegodnych Chwilowa nadświadomość permanentnie nieświadomych żeby było zabawniej nie wychodźmy z obory Koń trojański synonimem komunikatów podprogowych Bóg nie ma nic do tego może lepiej Po to go stworzyli by reglamentował wiedzę [Verse 2] Druga zwrotka puszczam oko głowie do środka
Wszyscy wokół mówią dużo ale rzadko w słowa Log-in polilog bla bla bitu pitu Wyjście z sieci chatka w górach modlitwy do świtu Panowie chcący zmieniać świat nie łapią już za noże Panowie chcąćy posiąść świat robią wzium dronem Setka ofiar w państwie którego nie zapamiętasz Jakie to szczęście że krew nie jest niebieska Jakie to szczęście że jest tania Ikea Uśmiecham się szeroko sam popatrz ile szczęścia Wers dziesiąty bez aluzji do Kochanapolski Metapstryczek pstryk w biało-czerwone noski To nie ja jestem nośny i nie ja zagrożeniem Nie ja karmię system którym mówię że nie jestem Mówiąc górnolotnie chcę oddychać powietrzem Pozostając zabawnym kiedyś móc zerwać z mięsem Tekst - Rap Genius Polska