[Zwrotka 1]
Zaczynaliśmy na wytartych ławkach
W równie wytartych trampkach
Z poczuciem, że otacza nas pułapka
Patrząc jak żule przelewają denaturat przez chleb
Tak jak frustracja i gorycz przez nas przelewała się
Nie zrozum mnie źle, miałem piękne dzieciństwo
Ale jak wiadomo - to co piękne, kończy się szybko
A tam gdzie nie jest pięknie zaczyna się hip-hop
Relacja z mojego spojrzenia na rzeczywistość
Świadectwo pokolenia, dla niektórych poezja
Bardziej bezpośrednia, dobitnie współczesna
Choć wciąż liryczna, społecznie niebezpieczna
Inspirowana życiem w niebezpiecznych miejscach
W trudnych warunkach. W moim przypadku - w Kielcach
Odlotach, twardych lądowaniach po turbulencjach
A wszystko po to, żeby wydobyć potencjał
Esencję, którą zamykam w szesnastu wersach
[Zwrotka 2]
Czuję wiosnę, kwitną kwiaty zła
Przywitałem strach. Zaczynam sezon w piekle
Przez całą zimę ginąłem w swoich snach
Na deskach scen obnażając się kompletnie
Czasem ktoś klaskał, ktoś inny się wzruszył
Wchłaniając decybele mojej duszy
Przy akompaniamencie dźwięków jego duszy
Na tle codzienności, którą chcemy zaburzyć
Nasza droga - przyznam, często się dłuży
Ale wierzę, że ból doświadczeń nam służy
Gdy patrzę na swoje odbicie w kałuży
W rysach widząc dystans przebytej podróży
Czuję spokój, gdy marząc patrzę w przyszłość
I niepokój, gdy pryzmatem jest rzeczywistość
Ale kocham ten stan, w którym wiszę pomiędzy
Trzymając się kurczowo dwóch skrajnych krawędzi
[Outro]
Mamy zaburzenia, paranoje, a to ich efekt
I to najwyższa pora, żeby pójść po swoje
Wyrzucając je z siebie