Godzina 4 rano, myśli mi spać nie dają
Utknąłem między kolacją a poranną kawą
Spoglądam na osiedle, te pastelowe barwy
Nie umiem się zachwycić już najbardziej lubię czarny
Powoli stawiam kroki i mijasz mnie i widzisz
Że szybuję nad obłoki, dziś nie próbuj ściągać mnie na dół
Martw się o swoje i nie powielaj moich śladów
Bo jestem dziwny, ta, każdy to, kurwa, przyzna
I bywam przykry i długo się zabliźnia każda rana
Więc staram się mieć do tego dystans
Blady jak ściana, gdy skutki wchodzą po moich decyzjach
Wszystko na jedną kartę i domek runął i życie stało się przykrym żartem
Pomimo tego chciałbym wciąż tak dalej żyć
Nie widzieć jak pada power w mojej baterii