Czarna noc przychodzi nagle witana ujadaniem psów
I tylko chłodny wiatr włóczy się śpiewajac pieśni po uśpionych wioskach
I nic już nie zakłóca ciszy, która tka polne mgły z człowieczych snów
I tylko wędrowca niespokojna dusza nie chce ulec kojącej pieśni nocy
Może pisane było mi wędrować bez końca?
Słuchać cichej melodii nocy w śpiącym polu
I kierować się zimnym Miesiączka blaskiem błądząc po uśpionych ziemiach?
Może pisane było mi wyczekiwać świtu na graniach
I liczyć dusze na czarnym płótnie nieba?
Wypatrując jutrzenki, której oblicze łagodne zwiastuje trudy nowego dnia?
A nurów krzyk wiatr na skrzydłach nocy niesie
Gnając wraz z płanetnikami przez krainy snu, gna orszakiem przez niebiosa ku czerwieniejącym horyzontom świtu
Noc odchodzi nagle, nie żegnana przez nikogo
I choć świat zapełnia się tysiącem głosów, wiatr wciąż gra swą pieśń