[Intro]
Dookoła wciąż widzisz to
Dookołą widzę wiele spojrzeń pełnych nienawiści
Stłumiony gniew najbliższych
Czas monotematyczny, minuty, godziny, dni, złudzenia znikły
Pośrodku my, niezrozumiani, wciąż bez ambicji
Pozbawieni możliwości rozwoju
Żyjąc pod wpływem presji trudności wyboru
Pogrążeni w bezsilności, bez wizji na przyszłość
Tak wyszło, zbyt wielu widzi tak blisko
Brak celu, brak marzeń, autodestrukcja
Miłość stanowi coś, na czym nie warto się skupiać
Dużo strachu i cierpienia na ulicach
A z biegiem czasu niewiele się zmienia na ulicach
Stagnacja, to co masz, musi Ci wystarczać
Nikt tutaj nie szuka współczucia ani wsparcia
Serca twarde jak asfalt i marmur
W realiach pełnych kłamstwa poszukujemy valium
Żyjemy na marginesie społecznym
Bez dobrych intencji, na to nie naniesiesz korekty
Ślady ingerencji władzy, która chce nas wytępić
Bo nie akceptujemy odpowiednich dyrektyw
Bezskuteczne szukamy stąd wyjścia
Perspektywy są zamknięte jak obrazki w komiksach
Bezradność zwykle rodzi agresję
Spokojna egzystencja rodzina i szczęście
Tutaj sny rzadko pokrywają realia
Choć czasami dają złudzenie, że mają mezalians
Setki twarzy, jeden powtarzalny scenariusz
Wszyscy kończą tu podobnie, zrozum i nie zwariuj
Nieletnie matki, niemowlęta bez ojców
Ci sami narkomani wracający z detoksu
Płyty z wosku i te z szarego betonu
Kocham to miejsce, zawsze kiedy wracam do domu, Ty też?
Ten sam stan od urodzenia, od zawsze bylem z Bielan
Patrzę na otoczenie, jak szybko wykoleja
Mój blok pewnie przypomina twój do złudzenia
Te same klatki, taka samą windę otwierasz
Też chcę się wydostać na wyższy etap
Znam ten syf, ale nie chce się go dziś wyrzekać
To znajome uczucie, blokowiska są trute
Jak mamy żyć inaczej, nie próbując stąd uciec?
Też chciałbym stąd swoich ludzi zabrać
Tutaj ufa się raz, nikt nie daje drugich szans, brat
Z dala od szczęścia, świat w naszych rękach
To szlak do zatracenia pozbawiony człowieczeństwa